wtorek, 14 lipca 2015

Pasta z avocado


              I kolejna po serze piwnym pasta do chleba, ale  tym razem nie na bazie sera czy twarogu - zależało mi na zachowaniu delikatnego, aksamitnego smaku oraz jasnozielonego koloru avocado, jednocześnie chciałam, żeby pasta nie przypominała guacamole.
              Przepis, który najbardziej zbliżony był do moich oczekiwań znalazłam na stronie www.chefkoch.de, w nim bazą pasty jest avocado i ciecierzyca. 
Ja do mojej pasty użyłam ugotowanej zielonej fasolki mung - jest mniej mączysta, dużo delikatniejsza w smaku od cieciorki i... jest zielona! :) 
Pasta wyszła świetna, pasuje idealnie do białego pieczywa, sprawdzi się też z pewnością jako dip do jasnych mięs i blanszowanych warzyw. Wypróbujcie, gorąco polecam!


                 
Składniki na ok. 300 g pasty:

  • 1 duże dojrzałe avocado
  • 3/4 szklanki ugotowanej do miękkości zielonej fasolki mung
  • 1 szalotka posiekana
  • 1 ząbek czosnku posiekany
  • 1 łyżka masła orzechowego
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1/2 zielonej papryczki chili, posiekanej
  • 1 mała cytryna (skórka i sok)
  • 1/2 łyżeczki płatków chili
  • biały pieprz, sól
  • kilka łyżek oliwy z oliwek bardzo dobrej jakości
  • listki świeżej kolendry 



1. Z połowy cytryny zetrzeć skórkę, odłożyć. Obrane avocado, fasolkę, cebulę, czosnek, masło orzechowe, 2 łyżki oliwy i sok z cytryny przełożyć do szklanej miski, zmiksować na gładkie puree. Dodać papryczkę, cukier i przyprawy, dokładnie wymieszać, spróbować, ewentualnie doprawić, schłodzić ok. 2 h.

2. Podawać polane oliwą, udekorowane listkami kolendry lub płatkami chili i startą skórką cytrynową. Najlepsze z białym pieczywem i grillowaną piersią z kurczaka. :) 



poniedziałek, 13 lipca 2015

Chleb polski mieszany


            Pieczenie chleba stało się już dla mnie tak naturalną czynnością, że ciężko mi kupić cokolwiek z pieczywa w sklepie. A czasem chciałoby się czegoś innego... Staję przed półką i zupełnie nic mi się nie podoba. Biorę coś i odkładam, oglądam, czytam skład lub pytam o szczegóły wypieku panią (jeśli jestem w piekarni; niestety sprzedawczynie wybitnie rzadko się znają i nie wykazują najmniejszej chęci, żeby swoją wiedzę w temacie pogłębić - czyt. zapoczątkować). Pani tydzień temu nie wiedziała czy precle są z mrożonego ciasta, czy bułki z ziarnami są orkiszowe czy pszenne, dziś spytana o to samo również nie wie, za tydzień też pewnie wiedzieć nie będzie. Czyste utrapienie, a to jedyna piekarnia w promieniu 5 km tzw. bio, czyli ekologiczna. W rezultacie rezygnuję z zakupu i postanawiam upiec sobie pieczywo w domu. Piekę raz lub 2 razy w tygodniu mój chlebek, za każdym razem inny. Gdy mam więcej czasu "nastawiam" chleb na zakwasie, a jak mniej-robię drożdżowy. 
Tak czy inaczej kto piekł choć kilka razy własny chleb ten wie - przy kolejnym zakupie chleba w sklepie czy w piekarni jest się już bardzo wybrednym. 
Dobry chleb zmienia człowieka na lepsze, chciałoby się rzec... Dlatego wierząc w to przekonanie, kawałek mojego chlebka ofiarowuję mojemu sąsiadowi, za którym delikatnie mówiąc, nie przepadam. :P Ofiarowuję mu chleb z nadzieją, że zmieni ON zmieni go na lepsze... 
Podobno chleb czyni cuda. :)


Składniki na bochenek ok. 800 g:

  • 3 łyżki zakwasu pszennego (przepis w linku lub można kupić w sklepach ze zdrową żywnością zakwas w proszku)
  • 200 g mąki żytniej typ 970
  • 300 g mąki pszennej 
  • 2 g świeżych drożdży
  • 1 płaska łyżka miodu
  • 1 płaska łyżka soli
  • 1 łyżeczka mielonego kminku
  • 350 ml ciepłej wody
  • nieco zwykłej mąki do podsypywania



1. Do miski wlać zakwas, dodać połowę mąki żytniej i kilka łyżek przegotowanej ciepłej wody, wymieszać, przykryć i pozostawić na 8-10 h.
2. Do drugiej miski przesiać mąkę pszenną, zrobić w niej niewielki dołek, wkruszyć drożdże, dodać szczyptę cukru, zalać dołek ciepłą wodą, przykryć ściereczką, odstawić na 20 min. 
3. Do mąki pszennej z zaczynem drożdżowym dodać zaczyn z zakwasu oraz wszystkie pozostałe składniki, wyrabiać mikserem na średnich obrotach ok. 3 min. Odczekać 5-10 min, ponownie wyrabiać ok. 5 min. Ciasto ma być zwarte i po wyrobieniu powinno być jednolite i odstawać od ścianek naczynia.
4. Uformować kulę, odstawić na 2-4 h do wyrośnięcia aż podwoi swoją objętość.




5. Ponownie krótko wyrobić formując okrągły bochenek. Przełożyć na płaską blachę, wyłożoną papierem do pieczenia. Posypać mąką, przykryć ściereczką i ponownie odstawić do wyrośnięcia na ok. 1-2 h.
6. Piekarnik nagrzać do 230°C, na dno kładąc płaski garnek (z metalowymi rączkami!) lub naczynie ceramiczne z wodą, żeby naparować piekarnik w pierwszej fazie pieczenia.
Chleb posmarować wodą, naciąć w dwóch-trzech miejscach lub na krzyż, wstawić do nagrzanego, naparowanego piekarnika. Piec 10 min. następnie wyjąć naczynie z wodą i zmniejszyć ogień do 190°C; piec jeszcze ok. 35-40 min. Studzić na kratce, kroić dopiero całkowitym wystygnięciu.
                       Chlebek pozostaje świeży przez ok. 7 dni! Smacznego!




niedziela, 12 lipca 2015

Zupa groszkowa


                Młody, zielony groszek, dojrzały w słońcu, najlepszy własnoręcznie zerwany, wyłuskany prosto z łupinek i dodany do zupy na sam koniec, żeby jeszcze lekko chrupał... Do tego cytrynowy aromat, niewielka ilość przypraw, żeby nie stłumić delikatności groszkowego smaku. Pyszna, lekka, niemal wiosenna zupa w środku lata. Dodatek gęstej śmietany i warzyw sprawia, że jest również sycąca; doskonała na lipcowy obiad. Zróbcie sobie groszkową przyjemność!


Składniki na 2 porcje:
  • 1 niewielka cebula posiekana
  • 1 ząbek czosnku posiekany
  • 2 łyżki masła
  • 1 marchewka pokrojona w półplasterki
  • 1 mała pietruszka pokrojona w kostkę
  • 1 mały kawałek selera pokrojony w kostkę
  • 1/2 niewielkiej kalarepki pokrojonej w kostkę
  • 1 ziemniak pokrojony w kostkę
  • 1 płaska łyżka cukru
  • 1 szklanka młodego groszku
  • 1/2 łyżeczki startej skórki cytrynowej
  • 1 gruby plaster cytryny ze skórką (cytrynę należy wcześniej wyszorować!)
  • 60 ml creme fraiche lub bardzo gęstej tłustej śmietany
  • 1 płaska łyżka przyprawy warzywnej typu vegeta (ja mam własnoręcznie zrobioną, ale są też dostępne w sklepach takie bez glutaminianu i innych sztucznych dodatków)
  • sól, pieprz do smaku
  • świeży posiekany koperek
 

1. W garnku rozpuścić masło na średnim ogniu i na gorące wrzucić cebulę i czosnek, zeszklić nie dopuszczając do przysmażenia. Dodajemy pozostałe warzywa oprócz groszku i dusimy kilka minut często mieszając. Dolać ok. 1 l wody, przykryć, doprowadzić do wrzenia, dodać cukier. Zmniejszyć ogień, gotować ok. 15-20 min. aż warzywa będą miękkie.
2. Dodać groszek, zwiększyć nieco ogień (nie  przykrywać już garnka, bo groszek straci kolor) zagotować, dodać sól i przyprawę warzywną, nad garnkiem wycisnąć plaster cytryny, następnie wrzucić go do garnka i dalej gotować ok. 3 min.
3. Wyjąć plaster cytryny, wyłączyć ogień, dodać pieprz i ewentualnie jeszcze doprawić solą. Do kubeczka przełożyć creme fraiche lub śmietanę, wlać do niej 1-2 łyżki gorącej zupy, wymieszać, ponownie dodać 2 łyżki zupy, wymieszać i tak rozrobioną śmietanę wlać do garnka, cały czas mieszając zupę.
2. Natychmiast podawać udekorowaną świeżym koperkiem. Najlepiej smakuje świeża, ale przyznaję, że na zimno też smakuje całkiem nieźle! :)



sobota, 11 lipca 2015

Ser piwny


                 Ser piwny, właściwie - Namíchaný pivní sýr to moja ulubiona przekąska w Czechach. Zawsze, kiedy tam jestem muszę do piwa mieć pivni syr. To nie tylko bardzo smaczna rzecz, ale i rytuał. Kiedy go zamawiacie, przynoszą Wam na dużej drewnianej desce lub talerzu wszystkie ingrediencje oraz przyprawy, do tego obowiązkowo mały kieliszek spienionego piwa, a Wy robicie sobie sami Wasz piwny ser, mieszając i rozdrabniając widelcem wszystko razem, dodając więcej lub mniej przypraw, piwa, cebulki... 


                     Rozsmarowany na chlebowej grzance, potartej wcześniej surowym czosnkiem, w towarzystwie zimnego czeskiego piwa smakuje doskonale, niezwykle harmonijnie, łącząc wyrazistość cebuli i przypraw, aksamitną delikatność sera ze smakiem zimnego, lekko gorzkiego piwa. Musicie tego spróbować! Jedźcie więc do Czech lub zróbcie sobie w domu, w końcu polskie piwo też smakuje całkiem dobrze, mnie to nawet bardziej niż czeskie! :)
Aha, i nie zrażajcie się kminkiem czy innymi przyprawami, zapewniam, że nie czuje się dominacji żadnego składnika; ser jest na tyle tłusty i wyrazisty, że przyprawy jedynie podkreślają jego smak. osobiście dodaję o wiele więcej ostrej papryki i świeżej chili, mimo to mój ser piwny nigdy nie był specjalnie ostry. Dlatego zachęcam do zachowania podanych w przepisie proporcji. Ilość przypraw można oczywiście nieco zwiększyć.



Składniki na 1 dużą lub 2 porcje:
  • 1 miękki ser pleśniowy (najlepszy tzw. "śmierdzący" :P ) romadour, limburger, Pont-l’Évêque, Saint-Albray lub bardzo dojrzały brie, camembert lub Bonifaz  (ok. 180-200g)
  • 1 szalotka lub nieduża cebula posiekana
  • 1 płaska łyżka ostrej papryki w proszku
  • 1 płaska łyżeczka czarnego pieprzu
  • 1 duża łyżka ostrej musztardy
  • 1 płaska łyżeczka grubo mielonego kminku
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 1 mała świeża papryczka chili pokrojona w cienkie plasterki i siekana zielona pietruszka do dekoracji
  • 1 zimne wyraziste w smaku piwo 
  • 2 - 4 grzanki chlebowe (chleb smarujemy oliwą i na mocno rozgrzanej patelni opiekamy krótko z dwóch stron, aż się lekko podpieką - powierzchnia powinna być podpieczona i twarda, środek miękki)


 
1. Ser należy wyjąć kilka godzin przed wymieszaniem z resztą składników - powinien być bardzo miękki. Można rozłożyć składniki na talerzu lub desce, w krążkach cebuli (jak na zdjęciu 2.), dodając do każdej porcji kieliszek piwa (ok. 50 ml), pół dużego ząbka czosnku i 2 grzanki,  wtedy każdy z biesiadników może sobie sam wymieszać ser piwny. Dla jednej osoby należy na tak przekąskę przygotować 1/2 sera (ok. 60-70 g.). Wymieszany ser jest gotowy do jedzenia: grzankę pocieramy przeciętym ząbkiem czosnku, nakładamy nieco piwnego sera i zjadamy popijając resztą zimnego piwa.


2. Piwno-serowa pasta do chleba smakuje jeszcze lepiej po kilku godzinach w lodówce - ser rozdrobnić w misce widelcem, dodać wszystkie przyprawy oprócz cebuli, chili i natki pietruszki, wyrobić mikserem na gładką masę, dodać resztę składników, wymieszać następnie za pomocą łyżki, ewentualnie doprawić, wstawić do lodówki na 2-4 h. 
Z ciemnym pieczywem tostowym lub ługowym nadaje się doskonale na śniadanie (z czosnkowej grzanki możemy rano zrezygnować).
3. Jest to bardzo podobna rzecz do niemieckiej obazdy, czeska jest jednak wyraźnie pikantniejsza, choć obie doskonale komponują się z pieczywem i piwem.
Polecam obie bardzo gorąco! :)



piątek, 10 lipca 2015

Kotlety mielone - przepis podstawowy


           Kotlety mielone to jedno z najbardziej popularnych dań na całym chyba świecie jak świat długi i szeroki wszędzie robią smażone, pieczone, duszone kulki z mielonego mięsa, dodając typowe dla siebie przyprawy. Lubię chyba wszystkie rodzaje kotletów, klopsików, koft czy frykadelek.  A najbardziej polskie. Moje "must have" to kotlet obiadowy z mizerią i gotowanymi ziemniakami z koperkiem oraz kotlet "przekąskowy" z chlebem, musztardą i ostrą, świeżą zieloną papryką. 
          Poniższy przepis to raczej typowo polska wersja, chociaż muszę przyznać, że niewiele różni się od bawarskich Fleischpflanzerl, różnica leży nawet nie w składzie masy mięsnej ile w smażeniu - kotlety mielone bawarskie smaży się w dość głębokim tłuszczu i bez wcześniejszego obtaczania w bułce tartej lub mące. 
          Kilka słów jeszcze na temat samego mięsa - jeśli chcecie, żeby wasze kotlety były naprawdę smaczne, wybierajcie zawsze dobrej jakości świeże, nietłuste mięso! Jeżeli już musicie kupić gotowe mięso mielone, upewnijcie się jaki ma skład i czy pochodzi z dobrego źródła, ale odradzałabym kupowanie zmielonego, zapakowanego mięsa. A już uchowaj Boże mrożonego! Najlepiej zmielić mięso w domu, ewentualnie poprosić o zmielenie panią w sklepie. Do kotletów nadaje się łopatka, biodrówka, niezbyt tłusta karkówka, ligawa, schab. Należy też dokupić nieco surowego boczku, żeby nasze kotlety nie były całkiem suche.  Ja kupuję zawsze ok. 1-1,2 kg mięsa (400 g wołowiny -łopatki lub biodrówki+ 400 g wieprzowiny + 300 g boczku), mielę w domu, dzielę na pół, jedną połowę zamrażam, resztę wykorzystuję na kotlety. Zamrożone mięso można wykorzystać później nie tylko na kotlety, ale np. na sos bolognese lub do zapiekanki.



Składniki na 12-15 sztuk:

  • 500-600 g mieszanego mięsa mielonego (wołowo-wieprzowego)
  • 2 czerstwe bułki kajzerki
  • 2 jajka
  • 300 ml mleka
  • 2 cebule posiekane
  • 2 ząbki czosnku posiekane
  • garść posiekanej natki pietruszki
  • 3 łyżki suszonego majeranku
  • 1 łyżeczka tymianku lub cząbru, suszonego lub świeżego posiekanego
  • 2 płaskie łyżki pieprzu ziołowego
  • 2 łyżki ostrej musztardy
  • 1 płaska łyżka bulionu instant lub przyprawy a la vegeta (można pominąć) 
  • sporo soli i czarnego pieprzu do smaku
  • mąka lub bułka tarta do obtaczania kotletów (ja używam wyłącznie mąki)
  • 3/4 szklanki oleju rzepakowego lub pół na pół oleju i smalcu
1. Bułkę moczymy w ciepłym mleku aż będzie całkiem miękka, należy to zrobić 2-3h wcześniej przed robieniem kotletów. Następnie odciskamy bułkę w dłoniach; mleko możemy zachować do zrobienia naleśników, nie trzeba go wylewać.
2. W misce mieszamy mięso, bułkę, jajka, cebulę, czosnek, musztardę, zioła i pozostałe przyprawy, dokładnie wyrabiając mięso; kiedy osiągnie gładką, jednolitą konsystencję odstawiamy na ok. 30 min. Po tym czasie próbujemy odrobinę masy (tak, może to być obrzydliwe, ale wierzcie mi, nie ma nic gorszego jak niedoprawiony mielony...), doprawiamy i ponownie wyrabiamy. Masa może nam się wydawać doprawiona, jednak podczas smażenia straci znów na smaku, dlatego pamiętajmy o dość mocnym przyprawieniu surowego mięsa. 
3. UWAGA - można uformować kotlety z całego mięsa przed rozpoczęciem smażenia, należy je wtedy kłaść na dużą deskę do krojenia, wyłożoną folią spożywczą, co zabezpieczy surowe kotlety przed przywieraniem do deski.



Na płaski talerz wysypujemy trochę mąki do obtaczania kotletów, na patelnię wylewamy połowę przygotowanego tłuszczu (patelnie powinna być o średnicy nie większej niż 24 cm, na większą patelnię potrzebujemy o połowę tłuszczu więcej!) i na średnim ogniu rozgrzewamy tłuszcz; powinien być bardzo gorący, kotlet położony na patelnię musi zacząć lekko skwierczeć! Absolutnie nie kładziemy kotletów na nie rozgrzany tłuszcz! I nie zwiększajmy ognia, niech cały czas będzie średni, lepiej chwilę dłużej poczekać.

3. Mokrymi dłońmi formujemy kule nieco mniejsze od połowy dłoni, spłaszczamy lekko, kładziemy na talerz z mąką, lekko dociskamy, przekładamy na drugą stronę, otrzepujemy z mąki, kładziemy na mocno rozgrzany tłuszcz. Kładziemy kolejne kotlety na patelnię, zachowując odległość ok. 0,5 cm jeden od drugiego. Po ok. 5-7 min. sprawdzamy, smażona stron powinna być lekko brązowa, wtedy za pomocą szerokiej szpatułki, przekładamy kotlety na drugą stronę i smażymy aż druga strona nabierze brązowo-złotego koloru. Smażymy resztę kotletów, dodając w razie potrzeby resztę tłuszczu.
Oczywiście stopień wysmażenia zależy od osobistych upodobań, można kotlety smażyć nieco krócej, można dłużej, żeby miały chrupiącą skórkę powinno się je obtoczyć w bułce tartej i smażyć ok. 9- min z każdej strony. 

4. Gotowe kotlety wykładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, żeby wchłonął tłuszcz, natychmiast podajemy lub pozostawiamy do ostygnięcia. Usmażone kotlety można przechowywać w lodówce do 3-ch dni, można je również mrozić. 
Smacznego! :)





środa, 8 lipca 2015

Sałatka z avocado i pieczonym kurczakiem

           


         W dzieciństwie bardzo lubiłam kiedy na obiad był pieczony kurczak, również dlatego, że następnego dnia mama robiła nam sałatkę lub pastę do chleba z pieczonym kurczakiem  - uwielbiałam obie te rzeczy. Do sałatki dodawała zazwyczaj warzywa, które akurat miała, najczęściej paprykę, sałatę, pomidory, ogórki i cebulę. Dziś moja wersja, z ulubionym avocado.
        Do tej sałatki doskonale nadaje się mięso drobiowe z patelni, grilla lub piekarnika. Ja wykorzystałam mięso pieczone, pozostałe z poprzedniego dnia z obiadu, dodałam świeże warzywa, sok z cytryny i naturalny jogurt - powstała lekka, aromatyczna sałatka, która w upalny dzień stała się daniem obiadowym i doskonale spełniła swe zadanie. Polecam!




Składniki na 2 porcje:
  • 2 pieczone udka z kurczaka lub inne części
  • 1/2 avocado obranego ze skórki
  • 1/3 ogórka sałatkowego
  • 1/2 małej główki sałaty lodowej lub innej
  • 8-10 pomidorków koktajlowych
  • po 2 łyżki siekanego szczypiorku i  pietruszki
  • 6 łyżek jogurtu naturalnego
  • sok z połowy cytryny
  • oliwa z oliwek
  • pieprz cytrynowy i czarny, sól do smaku
Sałatę pokroić w paski, ogórka w plastry, następnie plasterki w szersze paski, avocado w cienkie plasterki, pomidorki przekroić na pół. Układać warstwami na niedużych półmiskach najpierw sałatę, ogórki, szczypiorek, mięso z kurczaka. Rozłożyć pomidorki, posypać pietruszką. 
Wszystko skropić sokiem z cytryny, doprawić pieprzem cytrynowym i czarnym. Udekorować jogurtem i skropić oliwą  oliwek. Smacznego!





wtorek, 30 czerwca 2015

Soba z wołowiną i szpinakiem


                               Zup azjatyckich, szczególnie zaś japońskich nie mogę obiektywnie ocenić, ponieważ dla mnie chyba wszystkie są bezkonkurencyjne i niezmiennie najsmaczniejsze. 
Japońska zupa soba nazywa się dokładnie tak samo jak japoński makaron gryczany; przyznaję, że pierwsze z nim spotkanie nie było dla mnie jakieś zachwycające, dziwił mnie jego zapach, smak, faktura...
Ale po kilku potrawach lody zostały przełamane i kocham soby - szczególnie zupy soby. 
Moim zdaniem do tego  makaronu pasują albo dość wyraziste dodatki, lub bardzo łagodne; w japońskich knajpkach spotykałam też najczęściej w zupie soba makaron gryczany w towarzystwie jajka, smażonego tofu, szpinaku lub ostro doprawionego kurczaka. 
Oryginalne soby powstają na bazie bulionu rybnego dashi, ale można go także zastąpić wywarem mięsnym. Moja sobę zrobiłam na wywarze wołowym, pozostałe składniki to blanszowany szpinak, cieniutko krojona cebula i gotowana wołowina, całość zwieńczona wyrazistymi przyprawami i garścią ziół pozwala przenieść moje kubki smakowe na długą chwilę do Kraju Kwitnącej Wiśni. Znacie już ramen? Poznajcie sobę - japońską zupę z wołowiną i szpinakiem.


Składniki na 4 duże porcje:

WYWAR
  • 600 g łopatki wołowej 
  • 2 cm świeżego imbiru (obranego, pokrojonego w grube plastry)
  • 2 małe papryczki chili, mogą być suszone
  • 1 cebula (w łupinie!)
  • 1 duża cebula pokrojona w drobną kostkę
  •  1 marchewka pokrojona w drobną kostkę
  • 2 łyżki jasnej pasty miso
  • 5-6 łyżek jasnego sosu sojowego
  • sok z połowy cytryny
  • 4 łyżki sake lub sherry
  • 3 łyżki cukru trzcinowego 
  • szczypta lub łyżeczka mielonej ostrej papryczki chili (w zależności od upodobania)
  • sól, pieprz do smaku
ZUPA I DODATKI
  • 100 g makaronu soba, ugotowanego wg przepisu na opakowaniu
  • 50-80 g świeżego szpinaku (lub mrożonego ale musi być w liściach)
  • 1 cebula bardzo cienko pokrojona w półplasterki
  •  świeże, grubo krojone zioła - pietruszka, szczypior, kolendra
  • mięso z wywaru, pokrojone w grubą kostkę lub podzielone na większe kęsy (moje było bardzo miękkie)



1. Oczyszczone mięso kroimy na 4 części, wkładamy do garnka, zalewamy 2-ma litrami zimnej wody, dodajemy imbir, papryczki, cebulę w łupinie. Gotujemy 2 h na wolnym ogniu. Wyciągamy cebulę, imbir i papryczki, dodajemy resztę składników, oprócz soku z cytryny, gotujemy kolejną godzinę. Wyciągamy mięso, odkładamy; będzie nam potrzebne w późniejszym etapie. Wywar doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z cytryny i w razie potrzeby sosem sojowym. Gotujemy jeszcze przez 15 min. Doprawiamy ostrą papryką.
2. Blanszujemy szpinak w wodzie z cukrem, solą i sokiem cytrynowym (po 1 łyżce), odsączamy na sicie.
3. Do misek nakładamy duże porcje makaronu, rozkładamy na makaronie dodatki - mięso, cebulę, zioła i szpinak. Zalewamy bardzo gorącym wywarem i delektujemy się pyszną zupą! Smacznego!




poniedziałek, 29 czerwca 2015

Niemiecki chleb wiejski / Kräftiges Bauernbrot


                           Pyszny chlebek wiejski, o wyrazistym, mocnym smaku. Dzięki dodatkowi drożdży pięknie rośnie, stąd ładne, równomierne dziurki w miąższu. Mój niemiecki chlebek wyszedł nieco za jasny, skórka powinna być nieco grubsza i ciemno-brązowa, obawiałam się jednak, że będzie przesuszony i twardy. Poza tym mam nowy piekarnik i jeszcze ostrożnie testuję jego wszystkie możliwości. ;)
Chlebek można z powodzeniem potrzymać dłużej w piecu i dopiec skórkę, będzie jeszcze bardziej wyrazisty. Jest idealny na śniadanie, wspaniale smakuje z serem, twarogiem i wszelkimi łagodnymi pastami. Można go robić także na samych drożdżach, będzie wtedy mniej kwaskowaty, nieco lżejszy, a zrobienie go zajmie nam 2-3 h.


 Składniki (na 2 formy keksowe):
  • 760 g mąki pszennej chlebowej (typ 750 lub 812)
  • 200 g mąki żytniej chlebowej (700 lub 750)
  • 5 g słodu jęczmiennego (najlepiej zmielonego na mąkę)
  • ok. 1/2 szklanki aktywnego zaczynu żytniego lub pszennego
  • 2 g świeżych drożdży 
  • ciepła woda
  • 1 pełna łyżka soli
  • 1 płaska łyżka cukru lub miodu
  • 2 łyżki oleju słonecznikowego lub kukurydzianego
  • 1 płaska łyżeczka grubo mielonego kminku

1. ZACZYN - dzień wcześniej, wieczorem , "nastawiamy" zaczyn - z 760 g mąki pszennej odsypujemy 200-250 g, dodajemy zaczyn, cukier lub miód, dolewamy tyle ciepłej wody, aby uzyskać konsystencję gęstej śmietany, przykrywamy miskę ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce na noc, nie na dłużej jednak niż na 12 h.
2. Rano pozostałą mąkę pszenną przesypujemy do osobnej miski, robimy w mące mały dołek, wkruszamy drożdże, posypujemy szczyptą cukru, wlewamy odrobinę wody, odstawiamy, czekamy 30 min. aż drożdże zaczną pracować.
3. Mieszamy wszystko razem - zaczyn z zakwasu, zaczyn drożdżowy, pozostałą mąkę i przyprawy, dodając ok. 600-650 ml ciepłej wody - wlejmy najpierw nieco mniej, żeby konsystencja chleba nie była za rzadka. Ciasto powinno być miękkie, lekko klejące ale zwarte. Wyrabiamy mikserem lub ręcznie ok. 5-7 min. Formujemy kulę, oprószamy mąką, przykrywamy ściereczką, odstawiamy na 2-4 h do wyrośnięcia.
4. Kiedy chlebek podwoi objętość, ponownie wyrabiamy, ciasto dzielimy na pół, formujemy bochenki lub wkładamy do keksówek, wyłożonych papierem do pieczenia. Odstawiamy ponownie do wyrośnięcia na godzinę lub 2.
5. Piekarnik nastawiamy na 230°C, wkładamy na dno pojemnik z wodą. Chlebki smarujemy wodą lub mlekiem, można też lekko ponacinać powierzchnię. Wkładamy do piekarnika na 10 min., po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 180°C, wyjmujemy naczynie z wodą, dopiekamy następną godzinę. Po upieczeniu zostawiamy na 10 minut w foremkach, następnie wyjmujemy i studzimy na kratce. Kroimy po całkowitym wystygnięciu.



sobota, 27 czerwca 2015

Spaghetti z cukinii i marchewki



                          Bardzo lekkie, łagodne, kolorowe danie. Idealne jako przekąska, ale też danie główne, jeśli ktoś uważa na kalorie. Smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno, może z powodzeniem zastąpić ziemniaki lub ryż w daniu obiadowym lub na grillu. W tym warzywnym "spaghetti" zwykła marchewka i pozbawiona wyrazistego smaku cukinia objawiają swoją łagodność i lekkość, a jednocześnie mogą stanowić pełnowartościowy i niskokaloryczny posiłek.
Idealne na lato!


Składniki na 2 małe porcje:
  • 1 duża marchewka
  • 1 cukinia
  • 1 mała cebula lub szalotka posiekana
  • 1 ząbek czosnku posiekany
  • 1 duża łyżka mielonych migdałów 
  • 1 łyżeczka octu balsamicznego jasnego
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 2 łyżki startego parmezanu
  • 2 łyżki orzeszków piniowych
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
  • sól, pieprz do smaku
  • szczypiorek, pietruszka lub ulubione świeże zioła do dekoracji
1. Orzeszki piniowe uprażyć na suchej patelni na złoto. Marchewkę i cukinię (osobno) "obrać" w całości nożykiem do jarzyn, na długie paski. 
2. Rozgrzać patelnię, wlać oliwę, smażyć cebulę i czosnek aż się zeszkli, uważając, aby nie przypalić. Dodać cukier i mielone migdały, chwilę jeszcze smażyć, wlać ok. 1/2 szklanki wody, dodać marchewkę, przykryć, dusić ok. 3 min na niewielkim ogniu.
3. Dodać ocet, przyprawić, dodać paski cukinii, przemieszać, ponownie przykryć i dusić jeszcze ok. 1 minuty. W razie potrzeby dodać odrobinę wody, ewentualnie łyżeczkę oliwy. Wyłączyć ogień, wsypać połowę parmezanu i połowę orzeszków. Przemieszać, przykryć na kolejną minutę. Podawać posypane szczypiorkiem lub innymi świeżymi ziołami, pozostałym parmezanem i orzeszkami piniowymi.



czwartek, 25 czerwca 2015

Funfetti


                  Pewnie jeszcze długo nie wiedziałabym o istnieniu tego ciasta, gdyby nie jeden z moich ulubionych seriali*. W jednym z odcinków, bohaterka (nowa osadzona) "zleca" zrobienie tego właśnie ciasta, żeby wkupić się w łaski innych osadzonych. Kontrast między okolicznościami, klimatem, scenerią, bohaterkami serialu a narzędziem manipulacji, jakim staje się właśnie funfetti, ciasto zabawne, dziecinne, wręcz niewinne w swym wyglądzie, jest w tej scenie bardzo widoczny i jak dla mnie, bardzo charakterystyczny dla tego serialu. Szczególnie zapada w pamięć mina Taystee**, gdy z zamglonymi z pożądania oczami, zapatrzona w wielką blachę z ciastem wypowiada z namaszczeniem nazwę ciasta: "Funfetti z polewą czekoladową..." :)
Dlatego i ja postanowiłam zrobić funfetti i być może udało mi się nim wkupić w czyjeś łaski! :) Przy okazji mam nadzieję wkupić się również w Wasze, przepisem i zdjęciami, bo czyż funfetti nie jest urocze?!


Składniki na okrągłą formę o śr. 20-21 cm
Ciasto :
  • 230 g mąki
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 60 g cukru białego
  • 60 g cukru trzcinowego
  • 100 g masła (rozpuszczonego)
  • 120 ml jogurtu naturalnego, waniliowego lub śmietany
  • 100 ml mleka
  • 1 duże jajko
  • 1 łyżka ekstraktu waniliowego
  • 80 g cukrowego groszku wielokolorowego
 Krem cytrynowy:
  • 1 serek  "Mój ulubiony" lub "Philadelphia" lub inny kremowy mielony twarożek            ( potrzeba ok. 150-200 g serka)
  • 50-60 g miękkiego masła
  • 3 łyżki cukru pudru
  • skórka otarta z jednej cytryny
  • sok z połówki cytryny
  • 3-4 krople olejku cytrynowego (opcjonalnie)
 

1.  Piekarnik nagrzewamy do 170°C, formę wykładamy papierem do pieczenia.
2. Ciasto - w jednej misce krótko łączymy składniki suche (oprócz kolorowego groszku), w drugiej mokre. Do mokrych przesypujemy suche, mieszamy do połączenia składników, dosypujemy cukrowy groszek, mieszamy krótko i przekładamy ciasto do blaszki, wyrównujemy powierzchnię i wstawiamy do piekarnika na drugi ruszt od dołu. Pieczemy ok. 30 min. uważając, aby nie przypiec góry ciasta (będzie nieładnie wyglądało, powinno zostać jasne, w razie potrzeby możny przykryć blaszkę papierem do pieczenia i dopiec).
Upieczone ciasto pozostawiamy na 5 minut w blaszce, następnie ściągamy obręcz i pozostawiamy do wystygnięcia.
3. Krem - masło z cukrem ubijamy na puszystą masę, dodajemy skórkę, serek i sok z cytryny, na wystudzone ciasto kładziemy krem, smarujemy też kremem lekko boki ciasta, posypujemy cukrowym groszkiem. Wkładamy na godzinę do lodówki, aby krem stężał.
    Przechowywałam ciasto ok. 3-ch dni, moim zdaniem najlepsze było pierwszego dnia, ale na 2. i 3. dzień też smakowało dobrze.  
Przepis znalazłam tutaj, nie trzymałam się go jednak ściśle.
      *(  **(               Poniżej jeszcze kilka fotek ze sceny, która mnie zainspirowała: Orange Is The New Black (sezon 2 odcinek 3):
 
 
 

środa, 24 czerwca 2015

Gnocchi z batatów z masłem cytrynowo-pietruszkowym


                       Gnocchi z batatów są nieco trudniejsze do wykonania, niż tradycyjne, z ziemniaków. Sprawia to struktura batatów, moim zdaniem bardzo przypominająca dynię; miąższ jest więc bardziej wodnisty i trudno formować z ciasta zgrabne kulki lub ciąć kopytka. Dlatego proponuję formować kluseczki za pomocą dwóch łyżek (filmik instruktażowy poniżej) - do ciasta wystarczy niewielka ilość mąki, a samo formowanie nie wymaga wiele wprawy. W efekcie otrzymamy fantastyczne, pełne smaku batatów kluski o uroczym, rustykalnym kształcie. Do tego masło cytrynowo-pietruszkowe, odrobina parmezanu, szczypiorek... Naprawdę niezwykłe danie. A jeśli coś zostanie, można gnocchi podsmażyć na tym ziołowym masełku, dorzucając kilka pomidorków koktajlowych - smakują chyba jeszcze lepiej niż świeże, dlatego warto zrobić ich nieco więcej.
Spróbujcie czegoś nowego! 


Składniki na 2 duże porcje:

GNOCCHI
  • 1 duży batat (ok. 350 g)
  • mąka
  • 1 duża łyżka mąki ziemniaczanej 
  • 1/2 płaskiej łyżeczki curry
  • sól
  • pieprz paryski (mieszanka pieprzu czarnego, kozieradki, płatków chili, wędzonej papryki, cebuli, czosnku, gorczycy, ziela angielskiego, pietruszki, rozmarynu, bazylii, lawendy, skórki pomarańczowej, lubczyku, oregano, majeranku, kminu rzymskiego, trybuli, estragonu, soli morskiej i brązowego cukru)

MASŁO CYTRYNOWO-PIETRUSZKOWE 
  •  1/4 kostki miękkiego masła
  • 5-6 łodyżek świeżej pietruszki karbowanej
  • 1 łyżka posiekanej czerwonej cebuli lub 1 posiekana mała szalotka
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1 łyżka skórki otartej z cytryny
  • 1 łyżka łagodnego octu balsamicznego jasnego ( u mnie mirabelkowy)
  • duża szczypta pieprzu białego
  • sól

DO PODANIA
  • pomidorki koktajlowe
  • starty parmezan
  • grubo krojony szczypiorek
  • listki pietruszki 
  • ewentualnie kremowy ocet balsamiczny
                                                                                


1. Batata w całości piec w piekarniku nagrzanym do 180°C przez ok. 25-30 min. Nakłuć patyczkiem w najgrubszym miejscu, jeśli jest twardy w środku, dopiekać kolejne 5-10 min. Wyjąć, zanurzyć w zimnej wodzie, zdjąć skórkę, jeszcze ciepłego przecisnąć przez praskę do ziemniaków. odstawić do całkowitego wystygnięcia.
2. Masło wymieszać z pozostałymi składnikami, wstawić do lodówki na co najmniej 30 min.


2. W misce miąższ z batata podzielić na 3 równe części, jedną  część wyjąć, w puste miejsce wsypać mąkę, tak żeby jej ilość odpowiadała ilości wyjętej części miąższu. Dodać wcześniej odłożony miąższ, mąkę ziemniaczaną, sól, curry i pieprz paryski (ok. 1/2 łyżeczki) - wyrobić gładkie ciasto (będzie nieco luźniejsze niż na kopytka). 
3. Zagotować ok. 3-4 l wody, osolić, ustawić ogień na średnią moc.
4. Formować kluseczki z ciasta za pomocą dwóch łyżek:


5. Wyrobić połowę ciasta, poczekać aż kluski wypłyną, gotować ok.2-3 min. Wyjąć łyżką cedzakową, odparować. Wyrobić pozostałe ciasto, wyjąć i odparować gnocchi, udekorować wiórkami masła cytrynowo-pietruszkowego, parmezanem, kremowym octem balsamicznym, pietruszką i szczypiorkiem, od razu podawać (zdj.poniżej).
Następnego dnia podsmażyć na maśle z dodatkiem pomidorków koktajlowych, dodając jeszcze nieco soli i pieprzu paryskiego, podawać jak wyżej (zdj.nr 2). 



niedziela, 21 czerwca 2015

Ogórki małosolne


             Och, jak ja się cieszę. że niedługo sezon ogórkowy! Nagromadziłam piękną ilość słoików i teraz tylko czekam na ogórki. A zapowiadają się całkiem nieźle, bo z Maminego Ogródka, dotkniętego i w tym roku klęską urodzaju. Pewnie też i jakieś dokupię, bo mam mnóstwo pomysłów na ogórki w occie, moje ulubione i zamierzam zapełnić połowę spiżarni słoikami z ogórkami. 
Ale na razie sezon raczkuje, a w tym czasie wiadomo, najlepsze są ogórki małosolne. Poniższy przepis gwarantuje małosolne ogórki jędrne, nie do końca ukiszone (takie z zielonym środeczkiem), pikantne, naprawdę "małosolne" i musujące. Ogórek małosolny jak dla mnie musi być obowiązkowo "zgazowany" czy też musujący: jeśli taki nie jest, to po prostu nim wzgardzę i na pewno nie nazwę - małosolnym. Za kilka dni się okaże, ale jak dotąd ten przepis mnie nie zawiódł. 
Wypróbujecie?

Składniki (na 3l ceramiczny saganek):
podaję orientacyjnie, każdy wie jak bardzo czosnkowe lub słone ogórki lubi

  • 1,5 - 2 kg ładnych, niewielkich ogórków
  • kawałek  (ok. 10 cm) korzenia chrzanu
  • ok. 2 l wody, przefiltrowanej (!)
  • 3-4 łyżki soli, najlepiej kamiennej
  • 2 łyżeczki ziaren gorczycy
  • 1-2 duże główka czosnku
  • koper (wiązka - łodygi i pęczek)
  • kilka liści dębu, czarnej lub czerwonej porzeczki, winogron (opcjonalnie)


1. Ogórki dobrze jest mieć z pewnego źródła, czyli tzw. niepryskane, świeże, najlepiej zerwane tego samego lub poprzedniego dnia. Naczynie powinno być ceramiczne, szklane lub kamionkowe, absolutnie nie metalowe, drewniane też nie bardzo się nadaje. Wodę należy przefiltrować, żeby zawierała jak najmniej wapnia, ostatecznie możemy użyć nisko zmineralizowanej niegazowanej wody mineralnej, o obniżonej zawartości sodu i wapnia.
2. Wodę z solą doprowadzamy do wrzenia, całkowicie studzimy. Ogórki dokładnie myjemy, osuszamy, garnek kamionkowy, słoik lub naczynie w którym będziemy kisić ogórki sparzamy, osuszamy. Na dnie naczynia układamy warstwę kopru, ząbków czosnku, liści i chrzanu. Wsypujemy jedną łyżeczkę gorczycy. Układamy na tym warstwę ogórków, czynności powtarzamy, nie żałując kopru, czosnku i chrzanu.


3. Na koniec zalewamy wszystko zimną wodą z solą, dodajemy resztę gorczycy, przykrywamy garnek talerzykiem o średnicy nieco mniejszej niż średnica garnka lub naczynia (powinien być lekko zanurzony w wodzie), obciążamy kamieniem lub moździerzem, w każdym razie czymś ciężkim tak, żeby ogórki znalazły się pod powierzchnią wody i nie wypływały.
Przykrywamy wszystko złożoną na pół ściereczką i odstawiamy naczynie w zaciszne, ciemne i chłodne miejsce w kuchni. U mnie w domu rodzinnym takie miejsce od zawsze było pod stołem :)
4. Czas oczekiwania jest zależny od temperatury, podczas upałów ogórki można już jeść po 2-3 dniach, im dłużej czekamy, tym bardziej słone i ukiszone będą ogórki, choć prawdę mówiąc nigdy nie doczekały u mnie tego stanu... Znikały wręcz błyskawicznie.
 Moim zdaniem najlepsze są po 4-ch dniach, jeszcze nie ukiszone, ale już musujące. Z wyraźnym akcentem czosnku i kopru, pikantne od chrzanu...
Uwielbiam je do chleba z pasztetem! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...