Strony

niedziela, 7 sierpnia 2011

Paprykarz węgierski

  
                 Na początku koniecznie muszę wspomnieć osobę Mirka, który zainspirował mnie swoim przepisem, a potem rozmową do poszukiwań klasycznego przepisu na tę potrawę, ponieważ paprykarz jako taki egzystował w moim jadłospisie od dziecka.
Oj, naszukałam ja się tego klasycznego przepisu! Jak zwykle w przypadku popularnych, smacznych dań - co kucharz to inna wersja i oczywiście każda klasyczna węgierska! :) Chciałam zrobić tak, jak podają w domach węgierskich, ze składników najbardziej popularnych i typowych. Zrezygnowana pod wpływem różnorodności przepisów i wariacji na temat postanowiłam przeszukać strony... węgierskie. Rzecz jasna węgierski język jest mi tak samo obcy jak pismo supełkowe, a może nawet bardziej, bo supełki potrafię zrobić. ;)
Szło jak po grudzie, ale w końcu znalazłam składniki i kilka zbliżonych do siebie tradycyjnych recept. Dowiedziałam się, że Węgrzy smażą mięso głównie na smalcu i smalec jako tłuszcz do smażenia był i chyba nadal jest najpopularniejszy. Druga sprawa to mięso - paprykarz właściwy, tradycyjny robiło się na cielęcinie lub wołowinie, rzadziej na wieprzowinie. Pierś z kurczaka to wersja raczej ostatnich lat, związana ze zdrową modą na lżejsze odżywianie. Kurczaka używano, ale wtedy występował poćwiartowany w kawałkach w towarzystwie plastrów boczku i niewielką ilością sosu.
Cóż, lekkie to danie nie jest, już widzę Wasze miny - słonina, skwarki i kwaśna śmietana zagotowana z mąką! :)
Już w trakcie gotowania paprykarza miałam spore obawy o mój żołądek, nieprzyzwyczajony nawet w zimie do takich ciężkich potraw. Powtarzałam sobie jednak, że nie jadam tego codziennie, a wydobycie we własnej kuchni smaku tej prawdziwie węgierskiej warte jest złamania własnych reguł gotowania (nie smażę na smalcu, a śmietanę z mąką zagotowałam ostatni raz 22 lata temu :)!).
Paprykarz wyszedł przepyszny, smaki wspaniale się przeniknęły, dominował oczywiście paprykowy. Zjedliśmy baaardzo dużo, nie można się było oderwać od talerza, uwierzcie mi, że ten paprykarz uzależnia.
Niestety, skłamałabym, gdybym napisałam, że wszystko było idealnie. Nasze żołądki wyraźnie odczuwały potrawę jeszcze kilka godzin, wyraźnie więc nie jest ona lekkostrawna. Ale raz na jakiś czas dla takiego smaku można się poświęcić. ;)
Wiem na pewno, że dla domowej wersji wprowadzę kilka zasadniczych zmian, żeby mogła częściej serwować węgierski paprykarz bez obaw o wątrobę i błyskawiczne tycie.
Paprykarz węgierski


Składniki:
5-6 niedużych ziemniaków
350 g łopatki cielęcej
100g słoniny wędzonej lub smalec i 100 g boczku
1 cebula
2-3 łyżki słodkiej papryki w proszku (lub więcej)
1 łyżka papryki ostrej w proszku
1 łyżka pieprzu ziołowego
2 papryki czerwone (udało mi się kupić węgierskie, gratka!)
2 papryki białe
1 duża papryka zielona
1 zielona i długa półostra papryka pepperoni
1 duży pomidor
150 ml gęstej kwaśnej śmietany
3 płaskie łyżki mąki
1 łyżeczka kminku
pieprz, sól


Ziemniaki obrałam, pokroiłam w ćwiartki, obgotowałam 7-10 minut w osolonym wrzątku, odcedziłam, zostawiłam na sicie.
Mięso umyłam, osuszyłam, pokroiłam w kostkę ok. 2x2cm.
Słoninę drobno pokroiłam, zesmażyłam na skwarki, dodałam cebulę pokrojoną na cienkie półplasterki, podsmażyłam na złoto. Zdjęłam patelnię z ognia (to bardzo ważne, ponieważ na ogniu, w wyższej temperaturze papryka zgorzknieje!), wsypałam 1-2 łyżki słodkiej papryki, dokładnie wymieszałam z cebulą i tłuszczem, wlałam 3 łyżki wody, przykryłam patelnię i na małym ogniu dusiłam 2 minuty.


 Wrzuciłam mięso, dokładnie wymieszałam, dusiłam pod przykryciem ok. 30 minut, podlewając wodą od czasu do czasu ( w sumie ok.1/2 szklanki).
Kiedy mięso było prawie miękkie, posoliłam je lekko, posypałam pieprzem ziołowym i wrzuciłam podgotowane ziemniaki, pokrojone w grubą kostkę papryki i pomidora pokrojonego w kostkę (sparzonego i obranego ze skórki).
Gotowałam dalsze 10 minut.


 W miseczce rozrobiłam dokładnie śmietanę z mąką, dodałam do niej kilka łyżek sosu z garnka, żeby się nie zważyła, wlałam zawartość miseczki do garnka z paprykarzem, wymieszałam delikatnie, doprawiłam solą, pieprzem, mielonym kminkiem i jeszcze jedną łyżką papryki słodkiej.
Zagotowałam i po 3 minutach zdjęłam z ognia. 
Ja podałam z białym pieczywem, ale tradycyjnie podaje się z  haluszkami, ale też z lanymi i kładzionymi. 

    Zdjęcia nie wyszły tak ładne jakbym chciała, ale znowu u nas leje i ciemno jak w listopadzie.... :(

3 komentarze:

  1. Fakt, lekkoe toto nie jest, ale odrobina nikomu nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maggie-Ha! Ale żeby na odrobinie dało się zakończyć..! :)

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania, uwagi, sugestie? Napisz! Będzie mi ogromnie miło, w szczególności jeśli zrealizujesz któryś z moich przepisów. ;)
Lojalnie uprzedzam jednak, że anonimowe komentarze nie będą publikowane ani nie doczekają się mojej odpowiedzi.