Strony

niedziela, 6 listopada 2011

Słodka Babeczka u Prezydentowej


                   W ubiegły weekend odbyło się w Monachium najprawdziwsze spotkanie na szczycie! Słodka Babeczka, a właściwie dwie, wraz z Rodzynkiem zawitali u Prezydentowej i Prezydenta.
I spędzili w Pałacu Prezydenckim całe 4 dni! Oj działo, się działo! ;) 
Innymi słowy; odwiedzili nas Asiek, Pafka i Najsłodsza Babeczka - czyli Zuzia, przywożąc niezwykłe podarunki z Polski, czyli kiełbasę, ser i chleb! ;)
Po serdecznym przywitaniu odbyła się uroczysta obiadokolacja (łosoś w balsamicznym sosie malinowym, ziemniaki, surówka z selera z orzechami i sałatka koreańska), następnie nie kończące się rozmowy, żarty  i debaty. Zuzia, córeczka Asi i Pawła przez cały czas dbała o dokumentację spotkania i muszę powiedzieć, że mimo zmęczenia 7-godzinną podróżą, podeszła do zadania bardzo poważnie i z ogromnym zaangażowaniem! Zdjęcia z kolacji i restauracji są jej autorstwa! :)


                     Wieczorem zasiedliśmy do stołu, na którym znalazł się mój chleb, chlebek Asi oraz specjały, które trzymałam specjalnie na tę okazję, czyli podarunki od innych, zaprzyjaźnionych blogerek  - Oli (Moja Kuchnia), Pyzy (Smaczna Pyza), Kasi (Co By Tu Zjeść). 

    Co się znalazło na talerzach i co było od kogo, możecie poczytać tutaj.

    Po lewej chleb na żurku, z przepisu Kasi, po prawej chleb rosyjski z ziarnami Asiek.

                    Było wspaniale! Zagryzając pysznymi serami, domowym chlebkiem na zakwasie i popijając rewelacyjne, francuskie wino (jeszcze raz bardzo, bardzo dziękujemy Kasi, bo to ona uświetniła wieczór tym  wspaniałym winem i swoim przepisem na chleb na żurku, który strasznie wszystkim smakował!) gadaliśmy do późnych godzin nocnych.
Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na Karlsplatz i Marienplatz (starówka Monachium) oraz na Viktualienmarkt, fantastyczne targowisko monachijskie, gdzie można codziennie od poniedziałku do soboty kupić oryginalne, delikatesowe produkty z różnych regionów Niemiec i niemal całego świata, posiedzieć przy piwku w licznych malutkich knajpkach, spróbować lokalnych gorących dań i przekąsek, zjeść prawdziwe precle czy bułkę z Leberkäs.

Tłumy turystów i tubylców w centrum Monachium na deptaku Marienplatz - Karlsplatz.
    
           My bardzo często chodzimy po prostu na spacer na Viktualienmarkt, bo to prawdziwa skarbnica smaków i zapachów dla każdego fascynata kuchni. ;) A przy tym ceny są tylko umiarkowanie wyższe niż w sklepach!
Na stoisku hiszpańskim kupiliśmy ukochaną szynkę Zuzi i Pawła, czyli hiszpańskie serrano i dla nas ser cabrales i fantastyczną przyprawę - pieprz pomarańczowy do ryb i sałatek. Na stoiskach z serami wypatrywałam bryndzy, niestety bezskutecznie...

    Viktualienmarkt - jedno z wielu stoisk z serami (Słodka Babeczka z córeczką)

     W drodze na obiad, w monachijskiej kolejce podmiejskiej.


             Okropnie wyczerpani kilkugodzinnym spacerem w totalnie zatłoczonym centrum, pojechaliśmy na przedmieścia do prawdziwej bawarskiej oberży. Zajadając sznycle, pieczonego prosiaka, sałatkę z grillowanym indykiem, popijając monachijskie piwo a na koniec kawę, spędziliśmy kolejne przemiłe 2 godzinki.   

   I jeszcze kawka, po bawarskim obiedzie. ;)

                   Po powrocie do domu, oddaliśmy się błogiemu lenistwu oraz rozmowom o ulepszaniu blogów, obróbce zdjęć i przeróżnym opowiastkom z czasów, gdy się nie znaliśmy! ;)
Kolejnego dnia postanowiłyśmy z Asią upiec ciasto, wybrałyśmy ciasto z białą truflą z książki "Czekolada".
Ciasto wyszło przepyszne, niestety większość trufli spłynęła z ciasta, mimo zachowania wszystkich prawideł przepisu  oraz obecności takiej profesjonalistki jak Słodka Babeczka, która wszak czynnie uczestniczyła w wykonaniu ciasta! Uznałyśmy więc, że trufla nie wyszła z pewnością nie z naszej winy! ;) Niedługo zamierzam powtórzyć ciasto ze zmianami, które pozwolą, mam nadzieję, utrzymać truflę w pozycji pionowej, wtedy je na pewno zamieszczę, bo naprawdę warte jest powtórki. 
Na obiad uzgodniono kluski śląskie, które bardzo lubi Zuzia, ale jak się okazało - nie tylko jeść!

    Zuzia, "dziurkująca" chińską pałeczką kluski śląskie :)

               Nie uwierzylibyście, jak szybko i profesjonalnie powstawały z jej rąk malutkie, niezwykle kształtne kluseczki, a robiła to o wiele sprawniej ode mnie! ;) Po obiedzie zabrałyśmy się z Aśkiem za ciastka, które również wybrała Zuzia:  rogaliki-księżyce cappuccino, Zuza w towarzystwie panów wybrała się na wycieczkę na Olympiapark i wieżę telewizyjną, skąd rozciąga się wspaniały widok na miasto i Alpy. 

     Olympiapark

                              Wieża telewizjna  i Forum BMW

Zanim wycieczkowicze wrócili, my z Asią zagniotłyśmy ciasto na ciasteczka.
Kiedy ciasto się schłodziło, we trzy formowałyśmy ciasteczka w formie rogalików-księżyców, a potem upiekłyśmy. Już niedługo będą także na blogu, zapraszam, bo są wspaniałe!


                   W ostatni dzień, a właściwie pół dnia pobytu Asi i Pawła u nas zjedliśmy śniadanie (już bez Prezydenta, niestety, obowiązki wezwały go do pracy) i udekorowałyśmy ciasteczka białą i ciemną czekoladą, po czym jedna ich puszka została zabrana do Wrocławia, a druga pozostała w Monachium. Przed wyjazdem nastąpiła jeszcze tradycyjna wymiana ściereczek kuchennych i goście pojechali do domu. A u mnie zrobiło się jakoś tak smutno i pusto... Bo Asia i Paweł to wspaniali, otwarci ludzie, z którymi czułam się tak, jakbyśmy się znali od lat i widywali regularnie, a przecież to było nasze drugie spotkanie! Ale na pewno nie ostatnie! Szczególnie dziękuję Pawłowi za nowy program do obróbki zdjęć oraz za to że mnie nauczył jego obsługi i wyjaśnił techniczne zawiłości mojego aparatu i fotografii. :)
                Bardzo Wam dziękujemy, Kochani za przyjazd, atmosferę i tak wspaniale z Wami spędzony czas. Mamy nadzieję, że Wam też się podobało i jeszcze zechcecie nas odwiedzić. Pozdrawiamy Was serdecznie!
Bardzo wszystkich zachęcam do takich spotkań! Jeżeli tylko macie możliwość, okazję spotkać się z blogerkami i blogerami, z którymi macie stały kontakt, nie zwlekajcie. Takie spotkania bardzo wzbogacają, są świetną okazją do rozmów i przebywania ze sobą w jakości całkowicie niedostępnej przez internet. Kto już kiedyś spotkał się w taki sposób, wie, o czym mówię! ;)
I ja zapraszam również do Monachium! ;)

11 komentarzy:

  1. ale fajnie mieliście - zazdroszczę troszkę....

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne fantastyczne spotkanie. dla takich chwil warto należeć do wirtualnej rodziny blogerek :-).
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. no naczekałam się na relacje ale warto było czekać....
    strasznie wam zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa relacja;)a,chlebki wyśmienicie się prezentują!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie Wam było. Miło czytać, że wspólna pasja zbliża ludzi. Bardzo żałuję, że nie ma więcej zdjęć z Viktualienmarkt, bo chętnie popatrzyłabym, co ciekawego można tam kupić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Haniu, najlepiej wpadaj do Monachium i przekonaj się sama! ;)My najczęściej kupujemy tam hiszpańskie oliwki w solance i świeże liście laurowe. ;) Azjatyckich delikatesów niestety nie ma. Najwięcej jest niemieckich, włoskich, francuskich i hiszpańskich specjałów. No i zatrzęsienie przeróżnych warzyw, wędlin, serów, przypraw. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne spotkanie z przyjemnością i jednym tchem czytałam.Dla takich chwil warto żyć:)Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasiu, może kiedyś uda mi się wpaść. Zawsze chętnie bywałam w Niemczech i podobał mi się duży wybór produktów dostępnych w tym kraju, wysoki poziom restauracji i ich różnorodność. Nie tylko azjatyckie delikatesy lubię, europejskie także. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. oj cudownie, zazdroszczę takiego spotkania. A do blogerskich spotkań też namawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu, łza się w oku zakręciła... Tyle ciepłych słów... Nie spodziewałam się aż tak obszernej relacji:) a spotkanie wspominamy równie serdecznie jak Wy i też wie, że to dopiero początek!
    Pozdrawiam Was serdecznie!
    P.S. Mówię Ci, to wina sera w tej trufli...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Haniu, czuj się zaproszona, niezmiernie miło mi będzie Cię gościć. ;)
    Asiu - cieszę się i czekam z niecierpliwością na następną okazję! A co do ciasta, to następnym razem dodam ser zmielony ale z łyżeczki żelatyny chyba też nie zrezygnuję. Tak dla pewności... :) Całuję! :*
    Wszystkim bardzo dziękuję, że nie zasnęli przy lekturze i za ciepłe wypowiedzi. Bardzo cenne! :)

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania, uwagi, sugestie? Napisz! Będzie mi ogromnie miło, w szczególności jeśli zrealizujesz któryś z moich przepisów. ;)
Lojalnie uprzedzam jednak, że anonimowe komentarze nie będą publikowane ani nie doczekają się mojej odpowiedzi.