Strony

piątek, 5 sierpnia 2011

Tajskie kulki z sosem orzechowym

                   
                    Potrawa pikantna, sos ostry. Kiedy pierwszy raz spróbowałam azjatyckiego sosu z orzeszków ziemnych, zakochałam się od pierwszej chwili. Podany był wtedy z malutkimi  grillowanymi szaszłyczkami z piersi kurczaka i zieloną sałatą.
Nie było to w chińskiej knajpce, a w niemieckiej restauracji hotelowej w jakimś malutkim, przyautostradowym miasteczku. Chcieliśmy coś zjeść, ale było późno i po drodze od 200-tu km nie było nawet kanapek na stacjach benzynowych, więc postanowiliśmy zboczyć z trasy do jakiegoś miasteczka, żeby znaleźć restaurację. Jeździliśmy chyba z 30 km zanim natrafiliśmy na jakiś hotel i, już zupełnie zdesperowani, bo hotel wyglądał, jakby czas się w nim zatrzymał najwyżej na roku 1982, postanowiliśmy nie szukać dalej. Po wejściu do środka skonstatowaliśmy, że oprócz recepcjonistki (pani ta pewnie święciła swą młodość w roku 1982 i była też stosownie do tych czasów ubrana, jakkolwiek była bardzo sympatyczna) byliśmy jedynymi osobami w hotelowej restauracji. Ale nic, weszliśmy dalej odważnie, usiedliśmy.
Potwornie głodni, zamówiliśmy dania z karty, mimo słusznych naszym zdaniem obaw, czy aby nie podadzą nam tu czegoś, co również święciło swą świeżość przed 30-tu laty.:) Zanim pani recepcjonistka, i jak się okazało się również kelnerka barmanka i bufetowa przyniosła nam jedzenie, wśród śmichów i chichów krytykowaliśmy restaurację hotelową, jej wystrój, panią i jej ubiór, dziwne meble -  ławy i narożniki, jakbym żywcem przeniesione z polskich kuchni lat `80-tych. 
W końcu pani przyszła i zostawiła nas z talerzami...  I co? Szczeny nam opadły po pierwszym kęsie. Wszystko od ułożenia potrawy na talerzu, przez smak sałatki aż do ostatniego kęsa - było po prostu rewelacyjne. Krótko mówiąc, hotelowy kucharz utarł nam nosa... I  pewnie nie po raz pierwszy i nie ostatni przekonaliśmy się, że nie ma co sądzić książki po okładce! :)
Oczywiście powtórzyłam danie w domu, z bardzo zadowalającym efektem, a sos gości na naszych talerzach regularnie. Dziś nieco inna jego odsłona, według tajskiego przepisu, inspirowany przepisem z książeczki "Asiatische Küche - Wok- & Pfanngerichte", czyli "Kuchnia azjatycka - dania z woka i patelni". 
Bardzo bliska temu z restauracji. ;)

Tajskie kulki z ostrym sosem orzechowym


Składniki:       
Kulki                                                                      Sos orzechowy
500g mięsa  mielonego                                         1 płaska łyżeczka startego imbiru
(wieprzowego lub mieszanego)                             1/2 łyżeczki płatków chili
1 łyżka sambal oelek                                             1 łyżka sosu rybnego
2 łyżki sosu rybnego                                              2 duże łyżki masła orzechowego
2 łyżki ciemnego sosu sojowego                           1 łyżka cukru trzcinowego
1 łyżeczka pieprzu ziołowego                                125 ml mleczka kokosowego
1 łyżka posiekanego imbiru                                   1 łyżeczka posiekanej kolendry
2 ząbki czosnku
2 łyżki posiekanej kolendry 
1 posiekana papryczka chili
woda do wyrabiania mięsa (ok. 1/2 szklanki)


   
               Mięso wymieszałam z przyprawami, czosnkiem i chili, wyrabiałam z zimną wodą na gładką, lśniącą masę (gdyby było mało słone można doprawić dodatkową łyżką sosu sojowego - nie dodajemy soli!). Odstawiłam na 10-15 minut. 

Zrobiłam w tym czasie sos: na dwóch łyżkach oleju poddusiłam imbir, płatki chili i łyżeczkę kolendry, nie dopuszczając do przypalenia. Dodałam masło orzechowe i cały czas mieszając rozpuściłam i wymieszałam z ze składnikami na patelni. kiedy się rozpuściło dodałam mleczko kokosowe, mieszając doprowadziłam do wrzenia i gotowałam na małym ogniu 2-3 minuty aż wszystko zgęstniało. przełożyłam do miseczki, trzymałam cieple pod przykryciem (inaczej na powierzchni sosu zrobi się nieapetyczny kożuszek!).

 
Wilgotnymi dłońmi uformowałam kulki wielkości orzecha włoskiego. W rondlu rozgrzałam 200-250 ml oleju rzepakowego, wrzucałam kulki, smażyłam 5-6 minut na wystarczająco dużym ogniu, żeby olej cały czas wyraźnie wrzał. Wyjęłam na papierowy ręcznik, wbiłam w każdą kulkę wykałaczkę, podałam z sosem orzechowym i ryżem jaśminowym. 


5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba to danie. Muszę kiedyś zrobić coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba zaproszę Cię kiedyś na kolację ... abyś pomogła mi ją przygotować :):):) Smakowicie to wszystko wygląda :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pikantne, ostre, tajskie, a do tego z orzechowym sosem? Toz to raj dla mojego podniebienia! Zapisuje, na pewno skorzystam, bo takie smaki uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Haniu, Beata (Ty tak nie mów, bo ja chętnie skorzystam ;), mnie nie trzeba dwa razy powtarzać!) - zróbcie sobie koniecznie, jest bardzo proste i szybkie do wykonania. ;)
    Maggie - zauważyłam i też zaglądam do Ciebie, Twój blog to kopalnia moich smaków! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, inspirujące z tym sosem orzechowym, trudno się nie zgodzić :)

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania, uwagi, sugestie? Napisz! Będzie mi ogromnie miło, w szczególności jeśli zrealizujesz któryś z moich przepisów. ;)
Lojalnie uprzedzam jednak, że anonimowe komentarze nie będą publikowane ani nie doczekają się mojej odpowiedzi.