Strony

czwartek, 29 marca 2012

Sernik pomarańczowo-pistacjowy (co zrobić, żeby sernik nie pękał)


             Witajcie ponownie! ;) Trochę mnie nie było, bo były inne sprawy, inne nastroje, które jakoś nie chciały pogodzić się z beztroskim prowadzeniem bloga. No może i by się pogodziły, ale z pewnością narzucałyby smakowitym przepisom i zdjęciom smutny odcień, a moim zdaniem nie ma potrzeby dodawania dziegciu do miodu, choćby i przysłowiowej jednej łyżki... Dlatego wolałam nie robić tego na siłę, przeczekać nieprzyjemny i napięty czas, żeby wrócić znów z nowym zapałem do dzielenia się z Wami moją pasją.
                Nie spodziewałam się, że tak wielu z Was czyta mojego bloga, śledzi przepisy, czeka na nowe, być może się inspiruje, lubi czytać, co piszę. Dostałam wiele maili i wiadomości na gg od Was z pytaniami, troską i szczerym zainteresowaniem - bardzo, bardzo za nie dziękuję! Wybaczcie, że nie zawsze miałam czas i możliwość i ochotę, żeby Wam odpowiedzieć. Może zabrzmi to patetycznie, ale uwierzcie, że nawet jedno zdanie od Was bardzo podtrzymywało mnie na duchu, poczułam się tu potrzebna, poczułam, że mam wśród Was swoje miejsce; że do Kuchni Prezydentowej lubicie wracać, zaglądać i spędzać tu nieco swojego czasu... Tak, trochę w to zwątpiłam, chociaż gdybym powiedziała, że zaczęłam myśleć o zakończeniu blogowania, to bym skłamała.;)      
                 Jednak rzeczywiście pewne wydarzenia stąd i z realnego życia mocno nadwerężyły poczucie sensu wpisywania przepisów, a nawet robienia zdjęć. Aparat przeleżał całkowicie zapomniany przez 2 tygodnie na półce, a robiąc zdjęcia do tego wpisu, zastanawiałam się, czy w ogóle jeszcze pamiętam obsługę programu do ich obróbki! :) No, ale chyba niepotrzebnie się obawiałam. ;)
Powiem Wam, że jeszcze trochę mi się nie chce, ale Wasze prośby i stęsknione nawoływania wzbudziły we mnie poczucie winy i obowiązku, dlatego wracam z czymś bardzo, bardzo pysznym... ;)
Specjalnie dla Was. A już całkowicie specjalnie dla Kasi Oli, Pyzy, Pauliny, Kasi, Ewy i Urtiki: bardzo pracochłonny, czasochłonny, za to proporcjonalnie do ilości wysiłku absolutnie wyjątkowy, bardzo wykwintny sernik pomarańczowo-pistacjowy, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Jesteście daleko, ale Wasze ciepłe słowa nie znają bariery odległości - bardzo jeszcze raz dziękuję, że tyle ich od Was dostałam.
I w dodatku mam to na piśmie! ;>


Składniki:

Kruche ciasto na spód:
  • 125masła
  • 140 g cukru
  • 200 g mąki
  • 1 jajko
Sernik (wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową!): 
  • 120 g masła
  • 4 duże jajka, żółtka oddzielone od białek
  • szczypta soli 
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 50 g cukru
  • 10 g masy marcepanowej 
  • 10 g smażonej w cukrze skórki pomarańczowej,
  • 40 g kremu pistacjowego (coś takiego jak nutella, kupiłam w Lidlu; jeśli nie dostaniecie, trzeba rozgnieść w moździerzu lub zmielić w malakserze pozbawione skórek pistacje, następnie dodać 4 łyżki cukru, 2 łyżki śmietanki i 1 łyżkę masła)
  • 50 g orzeszków pistacjowych
  • 750 g serka śmietankowego
  • 30 g rozgniecionych herbatników pełnoziarnistych lub maślanych
  • 100 ml soku pomarańczowego
  • 4 pomarańcze, wyszorowane i sparzone
  • 150 g białej kuwertury lub białej czekolady

1. Pistacje pozbawiamy w miarę możliwości ciemnych skórek, odkładamy 10 g najładniejszych, resztę rozgniatamy wałkiem w grubym woreczku foliowym, np. takim do zamrażania. Łączymy rozdrobnione orzechy z kremem pistacjowym, masą marcepanową i smażoną skórką pomarańczową. Powinno nam wyjść coś w rodzaju zielonej kruszonki. Przekładamy ją do plastikowego pojemnika, zamykamy szczelnie i wkładamy do lodówki.
2. Z podanych składników zagniatamy szybko kruche ciasto, formujemy kulę, owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 45-60 minut.
3. Piekarnik nastawiamy na 200°C, tortownicę Ø26 cm smarujemy cienko masłem, wykładamy dno papierem do pieczenia. Z dwóch pomarańczy wyciskamy sok (100 ml), z pozostałych ścieramy drobno skórkę, odkładamy. Następnie nożykiem obieramy resztę skórki (jak jabłko), wraz z białym albedo i kroimy ostrym nożem pomarańcze na 5-6 mm plastry, uważając, by były równe i nieuszkodzone; odkładamy plasterki na talerz.


4. Ciasto rozwałkowujemy na placek o średnicy 28 cm, wykładamy dno tortownicy, nadmiar ciasta powinien być mniej więcej na wysokości połowy obręczy. Ciasto gęsto nakłuwamy widelcem, podpiekamy przez 10 minut na najwyższej półce w piekarniku, wyjmujemy i zmniejszamy temperaturę do 175°C.
5. Ubijamy na sztywno pianę z białek ze szczyptą soli, w połowie ubijania dodajemy sok cytrynowy, a kiedy piana jest sztywna - cukier puder. Tu mała uwaga: piana ubita z dodatkiem kwasu cytrynowego jest trwalsza, a struktura pęcherzyków widoczna jest nawet w upieczonym serniku, po szczegóły zapraszam tutaj.
6. Na powierzchnię ciasta równomiernie wykładamy pistacjową kruszonkę, dookoła obręczy układamy plastry pomarańczy, ("na stojąco").
7. Masło ucieramy z cukrem na puch, stopniowo dodajemy po jednym żółtku. Następnie dodajemy ser, otartą skórkę, rozgniecione herbatniki i sok pomarańczowy - całość BARDZO krótko mieszamy.
8. Dodajemy ubitą pianę z białek i odłożone całe orzechy pistacjowe, delikatnie mieszamy drewnianą łyżką tylko do połączenia składników. Wykładamy na podpieczone ciasto z masą pistacjową i pomarańczami, wkładamy do piekarnika (nie więcej niż175°!).
9. Po 30 minutach zmniejszamy temperaturę do 160°C, po kolejnych 30 minutach zmniejszamy do 150°C i znów po 30 minutach zmniejszamy do 120°C. Po tym czasie można sernik pozostawić w wyłączonym piekarniku i uchylonych drzwiczkach do wystygnięcia, ja zmniejszyłam temperaturę do 60°C i trzymałam kolejne 30 minut, potem pozostawiłam do wystudzenia, dopiero lekko ciepły wyjęłam z pieca. (Ten sposób pieczenia, w niskiej temperaturze i stopniowe jej zmniejszanie gwarantuje, że sernik nie wystrzeli do góry, a równomiernie się podniesie, nie pęknie i jeżeli nawet opadnie to tylko nieznacznie, za to bardzo równo. To moje czwarte z kolei pieczenie tą metodą i postanowiłam się nią z Wami podzielić, bo sprawdza się świetnie w pieczeniu serników - o zasadzie zastosowania niskiej temperatury, żeby sernik nie pękał przeczytałam w artykule "Chemia w kuchni" oraz na forum cincin, natomiast sama metoda jest opracowana przeze mnie.)
                 Kiedy wystygł zupełnie, oddzieliłam lekko nożem brzeg ciasta,  zdjęłam delikatnie obręcz tortownicy, oblałam wierzch polewą z białej kuwertury i zostawiłam na całą noc w kuchni - nie radzę go kroić przed upływem 12-u godzin po upieczeniu - jest bardzo delikatny i puszysty, nawet kiedy stężeje. Przechowujemy w lodówce.



wtorek, 13 marca 2012

Zielone curry z krewetkami


                           Krewetki jem od niedawna. Jeszcze 2 lata temu nie wzięłabym ich do ust, nie kupiłabym w sklepie, ani nie zamówiłabym w knajpie niczego, co zawierałoby choćby najmniejszą z nich. Zresztą to samo tyczyło się pozostałych rodzajów stworzeń z rodziny "owoce morza". Co mnie przekonało? Tapas w najlepszej restauracji hiszpańskiej, w jakiej byłam. Krewetki zapiekane w czosnku i i chili pachniały tak pięknie, że nie zawahałam się spróbować, potem zjeść resztę, a następnego dnia kupić i powtórzyć ten smak w domu. Od tamtej pory robiłam krewetki właśnie jako tapas, ostrożnie próbowałam ich smaku w innych potrawach, bez lęku zamawiałam dania z dodatkiem krewetek. 
Najbardziej obawiałam się ich smaku w zupie, ugotowanych bez otoczki chili i czosnku... Przełomem była pomidorowa z krewetkami, wyjątkowo delikatna i wysublimowana w smaku zupa, z której jestem naprawdę dumna. 


                      Teraz już bardzo lubię krewetki, wiem, jakie trzeba kupić, wiem, jak je przygotować, żeby były smaczne i soczyste, potrafię wkomponować je w większość dań. Do owoców morza też się powoli przekonuję, nawet jeżeli coś mnie odstrasza, zawsze staram się przynajmniej spróbować - bardzo smakują mi omułki i małe kalmary, w najbliższym czasie zamierzam pierwszy raz ugotować coś właśnie z nimi w roli głównej. 




Składniki (na 2 porcje):
  • 200 g surowych lub mrożonych krewetek
  • marynata: 1 posiekana papryczka chili, 2 ząbki czosnku, 1 łyżka sosu sojowego, sok z 1 limonki
  • 3 łyżki zielonej pasty curry (ja miałam swoją, gotowej wystarczą 2 łyżki) 
  • 4 liście limonki kaffir
  • 1 łodyga trawy cytrynowej, pokrojonej na 4-5 części i zmiażdżonych trzonkiem noża
  • 2-centymetrowy kawałek świeżego imbiru, pokrojonego w grube plastry
  • dowolne warzywa, pokrojone w większe kawałki (u mnie kawałek cukinii, zielonej papryki, pora, kalarepki, marynowany bambus) - niekoniecznie
  • 2 łyżki oleju rzepakowego lub kukurydzianego
  • 250 g mleczka kokosowego
  • 2 łyżki sosu rybnego lub ostrygowego
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 1 łyżeczka cukru trzcinowego
  • 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
  • 2 łyżki soku z limonki lub cytryny
  • sól do smaku (ewentualnie)
  • garść pokrojonych na paseczki liści  bazylii tajskiej lub zwykłej
  • garść krążków zielonej cebulki lub szczypioru


1. Krewetki opłukać (mrożone kilka godzin wcześniej rozmrozić), osuszyć i zalać marynatą, przygotowaną z podanych składników. Odstawić na minimum 1 godzinę do lodówki. 
2. Dużą patelnię nagrzać mocno, wlać 1 łyżkę oleju, a kiedy zacznie lekko dymić, wrzucić krewetki wraz z marynatą i smażyć na mocnym ogniu przez 2 minuty, cały czas mieszając. Przełożyć do miseczki, odstawić. 3. Patelnię przetrzeć papierowym ręcznikiem, wlać pozostałą łyżkę oleju, na rozgrzany włożyć zieloną pastę curry, smażyć mieszając 2 minuty.
3. Dodać imbir, trawę cytrynową i liście kaffir oraz warzywa, smażyć 2-3 minuty. Dodać sos rybny i sojowy, cukier i pieprz. Wlać mleko kokosowe, dokładnie wymieszać i gotować 3 minuty. Dodać krewetki, gotować kolejne 2 minuty.
4.  Zdjąć z ognia, dodać bazylię, wymieszać, natychmiast podawać z jaśminowym ryżem, posypane zieloną cebulką.



niedziela, 11 marca 2012

Szarlotka żydowska


                  Szarlotka, która już w trakcie przygotowywania została skazana przez mnie na zostanie zakalcem, miała się nie udać - musiałam dorabiać ciasto, bo jego ilość okazała się niewystarczająca na moją tortownicę, kosztowała mnie sporo nerwów i czasu (ciasto nie chciało się rozsmarowywać, ba! nie chciało nawet odkleić się od łyżki!), a na koniec pieczenia miałam na dnie piekarnika piękną, grubą plamę spalenizny, która krótko była  jeziorem soku jabłkowego. Te wszystkie symptomy świadczyły według mnie niezbicie, że z tego ciasta nic zjadliwego nie wyjdzie. 
                Myliłam się. Ciasto wyszło wspaniałe, pięknie się upiekło, wyrosło, pokrywając wnętrze drobnymi, głębokimi dziurkami,  a wierzch połyskiwał złociście smakowitą skorupką z prażonymi słupkami migdałów.
               Warstwy cynamonowych, słodko-kwaśnych jabłek między warstwami puszystego, aromatycznego ciasta, a wierzch chyba najładniejszy ze wszystkich moich dotychczasowych szarlotek. To ciasto idealne, a takich, jak wiadomo nie robi się szybko i łatwo. ;) Dlatego z całą pewnością szarlotkę żydowską będę powtarzać.
Przepis, z moimi z niewielkimi zmianami, pochodzi z książki "Kuchnia żydowska" Elizabeth Wolf-Cohen.

Składniki (na tortownicę  Ø22-23 cm):
  • 225 g mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 140 g miękkiej margaryny + do wysmarowania tortownicy (dałam masło)
  • 140 g cukru (dałam 110) +3-4 łyżki do posłodzenia jabłek oraz do posypania wierzchu 
  • 2 jajka o temperaturze pokojowej, lekko roztrzepane
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej (dałam ekstrakt)
  • 1 kg kwaśnych, winnych jabłek obranych i bez gniazd nasiennych,
  • starta skórka z cytryny 
  • sok z całej cytryny
  • 30 ml rumu, winiaku, brandy lub innego wysokoprocentowego alkoholu
  • płatki lub słupki migdałowe
  • skórka z 1 pomarańczy
  • sok z 1/2 pomarańczy


1. Jabłka zetrzeć na szatkownicy lub pokroić w cienkie plasterki, przełożyć do niemetalowej miski, posypać 1/2 łyżeczki cynamonu,  dodać alkohol, skórkę i sok z pomarańczy, posłodzić trzema lub czterema łyżkami cukru (lub wg uznania) i odstawić. Piekarnik nagrzać do 160°C. Tortownicę natłuścić masłem, wyłożyć (przynajmniej dno) papierem do pieczenia i ponownie natłuścić.
2. Margarynę utrzeć z cukrem do białości (ok. 5 minut), dodawać po łyżce roztrzepane jajka i za każdym razem dokładnie miksować. Do ubitej masy dodać mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia i resztą cynamonu. Wymieszać delikatnie drewnianą łyżką (masa będzie dość gęsta, ale ładnie się połączy). Jabłka wymieszać w misce, zlać sok.


3. Nałożyć cienką warstwę ciasta na dno tortownicy (ja robiłam to za pomocą dwóch łyżek i nakładałam kupki ciasta jedna obok drugiej), na to połowę jabłek, następnie kolejną cienką warstwę ciasta (to będzie bardzo trudne, bo ciasto klei się bardzo do jabłek) i resztę jabłek - ostatnią warstwę powinno stanowić ciasto; jeśli zostało go za mało, wystarczy, jak położymy łyżeczką kleksy ciasta pomiędzy jabłkami w kilkunastu miejscach.
4. Ciasto posypać z wierzchu migdałami i cukrem, wstawić do nagrzanego piekarnika na środkową półkę i piec min. 1 godzinę i 15 minut. Po tym czasie wyciągamy lub ewentualnie dopiekamy jeszcze 15 minut. 
5. Upieczone ciasto powinno być złote i ładnie wyrośnięte. Po wyjęciu z piekarnika zostawić ciasto w blaszce i na kratce studzić 10 minut. Następnie ściągnąć obręcz tortownicy i zostawić do całkowitego przestygnięcia. W żadnym razie nie kroić ciepłego! Podawać z gęstą kwaśną śmietaną, posypaną cukrem lub cynamonem.







sobota, 10 marca 2012

Ryba duszona z warzywami i sosem sojowym

          
         I znów wspólne gotowanie! ;) Ja nieco spóźniona, ale jestem. Jestem też zachwycona smakiem tej prostej i szybkiej potrawy, którą zaproponowała Paulina - to danie z jej rodzinnego domu. Z pewnością zagości u mnie jeszcze nie raz. Ryba z warzywami i sosem sojowym, podana z zapiekaną z ziołowo-czosnkowym masłem pszenną bułką niezwykle smakowała mojej Mamie. Powiedziała, że chce tylko spróbować, tymczasem zjadła tę porcję widoczną na zdjęciu, co dwa kęsy wykrzykując: "Ale to dobre!" ;)
Dziękuję Ci Paulinko, za ten świetny przepis! :) A gotowałam razem z:

Pauliną - http://tryingtocookandbake.blogspot.com

 
Składniki: 
  • marchew, ok 3-4 (u mnie 2)
  • 1 seler średniej wielkości (u mnie spory kawałek)
  • pietruszka 2 sztuki  (u mnie 1)
  • ryba (z kostki mintaja, albo dorsza, ok. 4 kostki)
  • 5 łyżek sosu sojowego (jasnego)
  • 1 łyżka sosu rybnego - dałam od siebie
Bułka ziołowo-czosnkowa:
  • 1 bułka wrocławska, albo paryska (z braku takowej, kupiłam bagietkę)
  • 1/2 kostki masła, a do masła: 
  • 2 roztarte ząbki czosnku
  • zioła: tymianek, bazylia, oregano, majeranek (właściwie co tam macie)
  • trochę oleju do smażenia (dałam 2 łyżki)
1. Warzywa umyć, obrać i pokroić w zapałki. Rybę pokroić w średniej wielości kostkę, doprawić solą, pieprzem i skropić lekko jasnym sosem sojowym. 
2. Na patelnię z rozgrzanym olejem wrzucić warzywa i dusić aż będą prawie miękkie, dodać 4 łyżki sosu sojowego. Pod koniec duszenia warzyw dodać rybę. Podsmażać krótko, żeby nie rozmiękła za bardzo, bo będzie się rozpadała.
3. Przygotować ziołowe masło: miękkie masło wymieszać z dużą ilością ziół (nie żałować tymianku i czosnku). Bułkę pokroić, każdą kromkę wysmarować cienko masełkiem z ziołami. Wszystkie kromki połączyć i całą bagietkę zawinąć w folię aluminiową. Piec w piekarniku rozgrzanym do 160°C przez ok. 10-15minut.
     Ja do warzyw dodałam jeszcze zalegające w lodówce resztki warzyw - po małym kawałku cukinii, papryki czerwonej i pora. Posypałam lekko mrożonym koperkiem.



 

piątek, 9 marca 2012

Tajski smażony makaron ryżowy z krewetkami (Phad Thai)


                 Kolejna wspaniała potrawa na bazie przepisu z książki Kena Homa. Bardzo prosta w przygotowaniu, zaskakuje różnorodnością smaków. Jaki pisze Hom: "(...) jedna z najpopularniejszych potraw w Tajlandii, podawana zarówno w domach, jak i w niezliczonych stoiskach na ulicy. Danie łączy w sobie charakterystyczne smaki tajskiej kuchni: słodki, słony, kwaśny i pikantny." Ja dodam od siebie, że jest bardzo lekkie i delikatne, mimo to utrzymuje uczucie sytości przez kilka godzin - wraz z filiżanką zielonej herbaty stanowi zdrowy i smaczny orientalny posiłek.


Składniki (na ok. 2 duże porcje):
  • 200 g makaronu ryżowego, najlepiej szerokiego
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 250 g surowych (lub rozmrożonych) krewetek
  • marynata do krewetek (sok z 1 limonki, połowa posiekanej zielonej chili, 1/2 łyżeczki soli, 1/2 łyżeczki cukru)
  • 2 ząbki czosnku, posiekane
  • 2 szalotki pokrojone na cienkie krążki
  • 2 duże czerwone lub zielone papryczki chili, posiekane
  • 2 ubite jajka
  • 2 łyżki soku z limonki
  • 3 łyżki sosu rybnego
  • 2 łyżki jasnego sosu sojowego (dałam od siebie)
  • 1 łyżka słodkiego sosu chili
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 duża garść sparzonych kiełków sojowych lub fasoli
  • 1/2 małej cukinii (dałam od siebie)
  • 1/2 zielonej papryki (dałam od siebie)
  • 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu

Do przybrania:
  • 1/2 limonki pokrojonej na ósemki
  • 2 łyżki grubo posiekanej kolendry
  • kilkanaście liści tajskiej bazylii
  • 3 łyżki pokrojonej w krążki zielonej cebulki
  • połowa posiekanej papryczki chili
1. Krewetki zamarynować min. 2 h wcześniej w soku z limonki lub cytryny, 1/2 łyżeczki soli i cukru i chili.
2. Makaron moczyć w misce z ciepłą wodą ok. 25 minut, odcedzić na sitku (ja gotowałam 3 minuty, przelałam wodą, skropiłam olejem, żeby się nie posklejał).
3. Rozgrzać na mocnym ogniu wok lub dużą patelnię, wlać 1 łyżkę oleju i kiedy zacznie lekko dymić wrzucić krewetki wraz z marynatą i smażyć 3 minuty, mieszając. Wyjąć z woka i odstawić.
4. Rozgrzać resztę oleju, dodać czosnek, szalotkę, chili i smażyć minutę. Dodać paprykę, cukinię i makaron i smażyć kolejną minutę lub 2. Dodać sos rybny, sojowy, sos chili, cukier, sok limonkowy i czarny pieprz, smażyć 3 minuty, mieszając. 
5. Dodać krewetki, kiełki i smażyć jeszcze 2-3 minuty. Na koniec wlać powoli jajka i zgasić ogień pod wokiem, delikatnie mieszać aż jajka zetną się w charakterystyczne "kłaczki", dodać listki bazylii tajskiej, wymieszać. Przełożyć do miseczek lub półmisków, udekorować kawałkami limonki, kolendrą, szczypiorem oraz chili.

wtorek, 6 marca 2012

Risotto z grzybami i koprem włoskim

    
                Dałam się uwieść czarowi risotta i oddałam się temu smakowi bez reszty. A jeszcze rok temu jedynym uczuciem, jakim darzyłam tę potrawę była niechętna tolerancja na granicy pogardy;  zupełnie nie mogłam zrozumieć, jak ktoś może nazywać ryżową paćkę ulubionym daniem!
Ale jak mówią - zrób sam nielubiane danie, a stanie się Twoim ulubionym. ;) 
Tak się zastanawiam, czy może stanie się to u mnie również z ozorami, flaczkami i serem kozim...? W takim razie na początek rozejrzę się za kozą...


Składniki (na 3 małe porcje lub 2 duże):
  • 2 łyżki oliwy z oliwek do smażenia
  • 1 duża posiekana cebula
  • 200 g ryżu arborio
  • 1/3 posiekanej bulwy kopru włoskiego lub 1/2, jeśli jest nieduża 
  • 2 łyżki naci kopru włoskiego (lub zwykłego)
  • garść suszonych grzybów leśnych -namoczonych przez noc, obgotowanych przez min. 15 minut i pokrojonych w grubą kostkę
  • 125 ml wina białego wytrawnego lub półwytrawnego
  • 400 ml gorącego bulionu warzywnego
  • 2 płaskie łyżki startej skórki cytrynowej
  • duża szczypta cukru
  • szczypta suszonego estragonu
  • szczypta soli
  • szczypta białego pieprzu
  • 45-50 g sera brie, camemberta lub innego miękkiego z białą pleśnią, najlepiej o lekko grzybowym aromacie, porwanego na mniejsze kawałki lub pokrojonego w grubą kostkę


UWAGA: Przez cały czas przygotowywania risotta nie przestajemy mieszać potrawy! Smażymy na średnim ogniu od początku do końca.
1. Z naci kopru odłożyć 2-3 gałązki do dekoracji, resztę grubo posiekać i odstawić. Na dużej patelni o grubym dnie lub dużym rondlu rozgrzać tłuszcz, cebulę i koper włoski i zeszklić, dodać ryż, podsmażać, mieszając, aż ryż będzie biało-szklisty. Dodać obgotowane grzyby i podsmażać jeszcze 5 minut.
2. Wlać wino, mieszać, aż płyn wyparuje. Dodać 1,5 łyżki skórki cytrynowej (resztę odłożyć do dekoracji) i cukier, smażyć 2 minuty.
3. Wlać chochelkę bulionu, mieszać, aż ryż wchłonie cały płyn, czynności powtarzać, aż pozostanie ostatnia porcja bulionu. Wsypać pozostałe przyprawy i wlać ostatnią chochelkę bulionu, mieszać do uzyskania półgęstej konsystencji, wtedy dodać ser i mieszać, aż potrawa stanie się aksamitnie kremowa.
4. Posypać posiekaną nacią kopru włoskiego, podawać natychmiast z kieliszkiem białego wina.

niedziela, 4 marca 2012

Kartofle faszerowane kremem twarożkowym


                  I znów wspólne gotowanie! ;) Bardzo lubię brać w nim udział, gotować i piec przepisy innych dziewczyn (gdzie ci mężczyźni...?), wyszukiwać własne propozycje... To dla mnie świetna okazja, żeby się czegoś nauczyć, coś wypróbować, poeksperymentować, a czasem najzwyczajniej w świecie zrobić wreszcie coś, na co nigdy nie starczyło czasu lub ochoty, jak choćby klasyczna szarlotka od Kasi. ;)
                 Dziś kolejna propozycja Eli - faszerowane kartofelki. Moje ulubione, najlepsze, całe z piekarnika. Każda z nas (Ewa, Ania , Paulina i Ela) mogła zrobić dowolne nadzienie. Ja zrobiłam swoje ulubione, mianowicie krem twarożkowy z czosnkiem i ziołami. Całość zapiekłam z bardzo ciekawym serem, który chciałabym Wam pokazać.


              Jest to ser o wdzięcznej nazwie Hexen-Käse (ser czarownicy) i jak podaje etykietka,  zawiera szpinak, zioła i owoce leśne. Jest mało dojrzały, miękki, maślano-śmietanowy, wyraźnie słodkawy, całość w smaku dość ekscentryczna, zdecydowanie nie pasuje na kanapkę z wędliną czy pomidorem. Za to roztopiony jest fantastyczny, robiłam niedawno pizzę z tym serem i tylko dlatego, że nie miałam już zwykłego żółtego goudy czy edama, dałam ser czarownicy i smakował świetnie. Ja kupiłam go w sklepie ze sporym asortymentem serowym, przyznam, że dotąd nigdzie indziej go nie widziałam. Jeśli ktoś zna ten ser, niech się zgłosi. ;) 
              A tymczasem podaję przepis na kartofle od... Kartoflanej! :)


Składniki (na 3 porcje):
  • 3 duże ziemniaki
  • 200 g kremowego serka lub drobno mielonego twarożku
  • 2 łodygi zielonej cebulki lub szczypiorku (posiekanego)
  • 6-8 listków świeżej mięty drobno posiekanej
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 1 płaska łyżeczka cząbru (suszonego)
  • 1 łyżka koperku siekanego (może być suszony)
  • 3 łyżki siekanej pietruszki
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 5-6 łyżek startego na grubych oczkach sera goudy, edamskiego lub mozzarelli
 


1. Ziemniaki gotujemy w mundurkach do miękkości, wyciągamy z wody, studzimy. Przekrawamy na pół, wydrążamy delikatnie środek, pozostawiając ok. 0,5 cm miąższu przy całej skórce. 
2. Piekarnik nagrzewamy do 180°C, do gorącego wstawiamy połówki z8iemniaków, podpiekamy przez 10-15 minut na środkowym ruszcie (tę czynność można pominąć, jednak podpieczone będą dużo smaczniejsze). Podpieczone wyciągamy. Piekarnik nastawiamy na 240-250°C.
3. Trzy wydrążone części  (środki) ziemniaczane wrzucamy do miski, rozgniatamy tłuczkiem do ziemniaków lub w rękach. Dodajemy twarożek, przyprawy, sok z cytryny, cukier i dokładnie mieszamy drewnianą łyżką. Odstawiamy na 10 minut.
4. Ziemniaki faszerujemy twarożkiem (u mnie wyszło 1,5 łyżki na kartofla), układamy na wyłożonej folią aluminiową lub papierem do pieczenia dużej blasze, wstawiamy do piekarnika na 10 minut. 
5. Posypujemy startym serem żółtym lub mozzarellą, zapiekamy jeszcze 5 minut lub do roztopienia sera.
Podawać najlepiej z sosem czosnkowym lub jogurtowym,  ja podałam z drobiowymi szaszłykami z ciemnymi pieczarkami i zieloną papryką oraz sałatą z sosem vinaigrette.Oj, bardzo smacznego! :)


czwartek, 1 marca 2012

Kiszeniaki, czyli gołąbki w kiszonej kapuście


                Kiszeniaki  to nic innego, jak rodzaj gołąbków, tyle że zawijanych w liście kapusty kiszonej. Oczywiście całe liście. A to oznacza, że do przygotowania kieszeniaków, czy też po chorwacku sarmy (gołąbki z ryżu i mięsa mielonego w proporcji 1:3) potrzebna jest cała główka kiszonej kapusty. Z niewielkim trudem (bo trzeba się troszkę naszukać) można kupić taką kapustę, najpewniej na dobrym targowisku lub w dużym supermarkecie. A poszukać naprawdę warto, ponieważ i sarma, i kiszeniaki zasługują na uwagę - to naprawdę świetna, bardzo smaczna alternatywa dla naszych nieśmiertelnych gołąbków tradycyjnych, w słodkiej czy włoskiej kapuście. 
Mnie zasmakowały szczególnie kiszeniaki - kasza jęczmienna, grzyby i kiszona kapusta współgrają tu znakomicie, dodatkowo grzybowo-warzywny sos nadaje niezwykłej głębi całej potrawie.
Sarma, czyli chorwackie gołąbki ze sporą przewagą mięsa nad ryżem w farszu, też były smaczne, jednak jeśli mam jeść gołąbki to zdecydowanie wolę tradycyjne. Jako dziecko nie lubiłam  sarmy, a robiło się ją u mnie w domu i w całej rodzinie bardzo często; zapas był, bo u Babci w piwnicy zawsze stały co najmniej dwie beczki z całymi kiszonymi głowami kapusty. Niestety, nie za bardzo mi smakowały też te zrobione przez mnie, całkiem niedawno, chociaż Prezydent nie mógł się nachwalić (wiadomo, duuużo mięcha!). Może po prostu wolę tradycyjne gołąbki i zdecydowanie przewagę ryżu nad mięsem w farszu...? :) 
                  Kiszeniaki natomiast smakowały mi niezmiernie. Wiem, gdzie  kupić tu kiszoną głowę kapusty i z pewnością będę je jeszcze nie raz robić, bo smakują wprost fantastycznie! Powinni ich spróbować przede wszystkim wielbiciele polskiej kuchni regionalnej, to potrawa obecna głównie na łemkowszczyźnie, ale występuje też w kuchniach wielu innych regionach, m.in.: na kresach i w centralnej Polsce. 
           Gotowałam na bazie tego przepisu, zmieniłam nieco składniki, dostosowując do własnych zasobów; wyszły naprawdę rewelacyjne! Namawiam Was do wypróbowania. ;)



Składniki:
  • 1 nieduża kapusta kiszona w całości + 5 kulek ziela angielskiego, 2 listki laurowe, 5 ziaren czarnego pieprzu i 1płaska  łyżka cukru do gotowania kapusty
  • 1 duża garść grzybów suszonych
  • 1 woreczek kaszy jęczmiennej ugotowanej najlepiej poprzedniego dnia lub co najmniej 2 h wcześniej
  • 300 g mięsa mielonego mieszanego
  • 2 cebule
  • 1 jajko
  • 3 łyżki stopionego domowego smalcu ze skwarkami
  • 2 duże łyżki masła
  • szczypta estragonu
  • 1 łyżeczka pieprzu ziołowego
  • 1/2 łyżeczki suszonego lubczyku
  • 1/2 łyżeczki tymianku
  • 1 łyżeczka majeranku
  • sól, pieprz do smaku
  • ok. 750 ml bulionu (może być z kostki) lub wody
  • 3-4 kulki ziela angielskiego
  • 7-9 ziaren pieprzu czarnego
  • 2-3 listki laurowe
Sos:
  • 1 mała garść suszonych grzybów
  • 2 łyżki suszonych warzyw (gotowa mieszanka - marchew, cebula, pietruszka, por, seler, pasternak) utłuczonych na drobno w moździerzu
  • 100 g śmietanki 36%
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 1/4 łyżeczki estragonu
  • 1/2 łyżeczki tymianku
  • sól, pieprz


1. Grzyby na sos i gołąbki namoczyć na noc, rano odsączyć, wodę, w której się moczyły zachować. 2/3 grzybów pokroić w dużą kostkę, 1/3 drobno posiekać, odłożyć osobno. Cebule posiekać.
2. Kapustę włożyć do dużego garnka, wrzucić przyprawy i cukier, zalać wodą do 1/3 wysokości kapusty, przykryć i gotować na małym ogniu 20 minut. Przewrócić kapustę na drugą stronę i gotować kolejne 20 minut. Wyjąć, ostudzić, wykroić głąb i porozdzielać liście. Zewnętrzne 4-5 odłożyć. Z liści skroić zgrubienia na nerwach, układać jeden na drugim na talerzu.
3. Grubo pokrojone grzyby zesmażyć na maśle z 1 cebulą na złoto, doprawić pieprzem i estragonem, lekko ostudzic. Kaszę dokładnie wymieszać z mięsem, jajkiem, surową cebulą i grzybami smażonymi z cebulą, dodać przyprawy i skwarki. Nagrzać piekarnik do 180°C. Duże naczynie żaroodporne z pokrywą wysmarować masłem i wyłożyć pozostawionymi liśćmi kapusty.
4. Zawijać farsz w liście kapusty, jak tradycyjne gołąbki i układać ściśle w naczyniu. Nie powinno być ich więcej niż do 3/4 wysokości naczynia! Zalać bulionem lub wodą do 3/4 wysokości ułożonych gołąbków, dodać liście laurowe, ziele i pierz w ziarnach. Wstawić do piekarnika i gotować pod przykryciem ok. 1-1,5h od momentu zagotowania bulionu. W razie potrzeby podlewać bulionem.
5. Kiedy kiszeniaki są gotowe, zlać do garnka bulion, w którym się gotowały, dodać wodę z moczenia grzybów i ewentualnie pozostały bulion, wrzucić pozostałe grzyby i rozdrobnione warzywa suszone i gotować ok. 20 minut. Wlać śmietankę rozrobioną z mąką, dodać przyprawy  i gotować jeszcze 5 minut lub do zgęstnienia. Podawać kiszeniaki z sosem grzybowo-warzywnym i sałatką z gotowanych buraczków lub ćwikłą z chrzanem. 
                Zaznaczam, że kiszona kapusta w takich gołąbkach będzie twardsza niż w zwykłych i dłuższe gotowanie nie wpłynie na jej wyraźne zmięknięcie, niemniej jest naprawdę smaczna i idealnie pasuje do kaszy, mięsa i grzybów.