Krewetki jem od niedawna. Jeszcze 2 lata temu nie wzięłabym ich do ust, nie kupiłabym w sklepie, ani nie zamówiłabym w knajpie niczego, co zawierałoby choćby najmniejszą z nich. Zresztą to samo tyczyło się pozostałych rodzajów stworzeń z rodziny "owoce morza". Co mnie przekonało? Tapas w najlepszej restauracji hiszpańskiej, w jakiej byłam. Krewetki zapiekane w czosnku i i chili pachniały tak pięknie, że nie zawahałam się spróbować, potem zjeść resztę, a następnego dnia kupić i powtórzyć ten smak w domu. Od tamtej pory robiłam krewetki właśnie jako tapas, ostrożnie próbowałam ich smaku w innych potrawach, bez lęku zamawiałam dania z dodatkiem krewetek.
Najbardziej obawiałam się ich smaku w zupie, ugotowanych bez otoczki chili i czosnku... Przełomem była pomidorowa z krewetkami, wyjątkowo delikatna i wysublimowana w smaku zupa, z której jestem naprawdę dumna.
Teraz już bardzo lubię krewetki, wiem, jakie trzeba kupić, wiem, jak je przygotować, żeby były smaczne i soczyste, potrafię wkomponować je w większość dań. Do owoców morza też się powoli przekonuję, nawet jeżeli coś mnie odstrasza, zawsze staram się przynajmniej spróbować - bardzo smakują mi omułki i małe kalmary, w najbliższym czasie zamierzam pierwszy raz ugotować coś właśnie z nimi w roli głównej.
Składniki (na 2 porcje):
- 200 g surowych lub mrożonych krewetek
- marynata: 1 posiekana papryczka chili, 2 ząbki czosnku, 1 łyżka sosu sojowego, sok z 1 limonki
- 3 łyżki zielonej pasty curry (ja miałam swoją, gotowej wystarczą 2 łyżki)
- 4 liście limonki kaffir
- 1 łodyga trawy cytrynowej, pokrojonej na 4-5 części i zmiażdżonych trzonkiem noża
- 2-centymetrowy kawałek świeżego imbiru, pokrojonego w grube plastry
- dowolne warzywa, pokrojone w większe kawałki (u mnie kawałek cukinii, zielonej papryki, pora, kalarepki, marynowany bambus) - niekoniecznie
- 2 łyżki oleju rzepakowego lub kukurydzianego
- 250 g mleczka kokosowego
- 2 łyżki sosu rybnego lub ostrygowego
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego
- 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
- 2 łyżki soku z limonki lub cytryny
- sól do smaku (ewentualnie)
- garść pokrojonych na paseczki liści bazylii tajskiej lub zwykłej
- garść krążków zielonej cebulki lub szczypioru
1. Krewetki opłukać (mrożone kilka godzin wcześniej rozmrozić), osuszyć i zalać marynatą, przygotowaną z podanych składników. Odstawić na minimum 1 godzinę do lodówki.
2. Dużą patelnię nagrzać mocno, wlać 1 łyżkę oleju, a kiedy zacznie lekko dymić, wrzucić krewetki wraz z marynatą i smażyć na mocnym ogniu przez 2 minuty, cały czas mieszając. Przełożyć do miseczki, odstawić. 3. Patelnię przetrzeć papierowym ręcznikiem, wlać pozostałą łyżkę oleju, na rozgrzany włożyć zieloną pastę curry, smażyć mieszając 2 minuty.
3. Dodać imbir, trawę cytrynową i liście kaffir oraz warzywa, smażyć 2-3 minuty. Dodać sos rybny i sojowy, cukier i pieprz. Wlać mleko kokosowe, dokładnie wymieszać i gotować 3 minuty. Dodać krewetki, gotować kolejne 2 minuty.
4. Zdjąć z ognia, dodać bazylię, wymieszać, natychmiast podawać z jaśminowym ryżem, posypane zieloną cebulką.
kolory bajka! lato na talerzu! a ta miseczka gwiazdka przecudna!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! ;) Miseczka to wiesz skąd. A curry proste i bardzo smaczne. ;)
UsuńPysznie! Tak chrupiąco i rześko, uwielbiam takie dania, ale nie robię;( Odkąd jest synek jedzenie jest bardziej domowe, ale od czasu do czasu... Muszę nadrobić zaległości, dziękuję za kolejną inspirację;)
OdpowiedzUsuńProszę i polecam się, Ewo! ;) Synek urośnie, masz czas, żeby poinspirować. ;)
UsuńCzasem zupelnie nieslusznie unikamy czegos, co, jak sie pozniej okazuje, bylo wcale niegrozne :) Z krewetkami mialam podobnie jak ty - i teraz tez nie wyobrazam sobie bez nich zycia. Twoje curry wyglada naprawde apetycznie!
OdpowiedzUsuńTo prawda, Maggie. Najgorzej, jeśli zdarzy nam się ten pierwszy kontakt z czymś kontrowersyjnej w podłej knajpie lub potrawie - ciężko później się przekonywać kolejny raz. ;) Ale warto próbować wiele razy, ja wciąż próbuję flaczków, ale chyba jednak nie są mi one pisane. :D
UsuńDzięki serdeczne. ;)
Kasiu ja uwielbiam te twoje zupki,są takie klarowne i kolorowe i do tego ta oprawa no aż żyć się chce :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki, Kasiu! ;) A widzisz, ja jestem ciągle nie w pełni usatysfakcjonowana tymi zdjęciami, jak do tej pory opanowałam za to smak potraw i z tego już jestem zadowolona. ;)
Usuńopanowałaś zdjęcia zup do perfekcji! nie bardzo lubię krewetki ale jkabym je wyłowiła to byłoby pyszniaście ;D
OdpowiedzUsuńBabko droga, bardzo dziękuję! ;) Mam nadzieję, że Twój komplement będzie proroczy. ;) Może jeszcze kiedyś przekonasz się do krewetek, jak ja...? ;>
UsuńKasiu, wyszły Ci piękne zdjęcia :) robiłam zielone curry, ale chyba z kurczakiem... wysyłam Ci mojego Szymka na krewetki :) ja póki co nie opanowałam sztuki ich przygotowywania i ciągle wydają mi się "takie sobie"... to przyjadę i ja, na naukę :)
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Dziękuję! Przyjeżdżajcie oboje! ;) Krewetki są proste w przygotowaniu, skoro ja się nauczyłam, z pewnością dasz radę. ;) Buziaki!
OdpowiedzUsuńCo za kolory! Wspaniałe danie:) Mój Mateusz (wielbiciel krewetek) aż westchnął jak zobaczył, pewnie będę musiała mu zrobić hihi:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! ;) Skoro tak wzdycha, to zrób mu koniecznie! ;)
UsuńA u Ciebie znowu pięknie i smacznie, łyżeczki z kuchni świata? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję! ;) Łyżeczki są ze sklepu azjatyckiego w Monachium. :)
Usuńcoraz poważniej zaczynam się przekonywać do robali....ciekawe co z tego wyniknie :)
OdpowiedzUsuńO, ja myślę, że całą pewnością coś pysznego! ;)
UsuńUwielbiam krewetki, a Twoje wyglądają przecudnie i te łyżeczki podkreślają wyjątkowość Twoich potraw :) Gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam dobre źródło z krewetkami, także chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńsuper. Jak zwykle zresztą.Tylko nie wiem co lepsze : jedzonko czy zdjęcia ? Nie mam wyjścia , trza zrobić coś na weekend.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle wiosennie się u Prezydentowej zrobiło :) Muszę się w końcu zebrać i ugotować coś azjatyckiego z Twoich przepisów...Tylko co na początek?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to idealne danie, uwielbiam curry i krewetki :) A do tego pięknie podane, aż ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńA ja od zawsze chciałam spróbować krewetek itp :D
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, uwielbiam takie dania ;)
Co do krewetek - nie jestem ich wielką fanką... Tym razem pozachwycam się jedynie zdjęciami - powalające są te kolory, bardzo fajna bogata aranżacja!
OdpowiedzUsuńKasiu gdzie Ty się podziewasz? czy myślisz ,że na tej zupie to ja cały tydzień wytrzymam:)) ugotuj coś pysznego bo tęsknię za Tobą i tymi Twoimi kolorami:)
OdpowiedzUsuń