...i znów mnie troszkę nie było, ale musicie mi wybaczyć. Tym razem jestem usprawiedliwiona, ponieważ moja córcia za chwilkę zdaje maturę i muszę spędzić z nią trochę czasu.
Dziś jednak pokażę Wam pyszne pieczone ziemniaczki, które mieliśmy okazję jeść podczas pobytu w Badenii, a dokładniej u Gosi i Bartka w Todtnauberg, uroczej maleńkiej miejscowości położonej ok. 1400 m n.p.m. na skraju Szwarzwaldu. Zobaczcie, jak tam jest cudnie:
Zdjęcia z Wikipedii, todtnauer-ferienland.de oraz skilifte-todtnauberg.de
Gosia i Bartek zabrali nas do tzw. Strauße, gdzie jedliśmy regionalne smażone ziemniaczki, czyli właśnie Brägele. Przepis znajdziecie poniżej, ja natomiast chcę Wam krótko wyjaśnić, co to są Strauße. Jak całej Bawarii bardzo liczne są Biergarteny (klimatyczne, tradycyjne ogródki piwne, z regionalnymi potrawami i miejscowym piwem, do których możemy przynieść własne jedzenie i zjeść na zewnątrz), tak dla Badenii charakterystyczne są właśnie Strauße. To niewielkie gospody przy lokalnych winnicach, w których serwuje się tylko i wyłącznie naturalne, lokalnie wyprodukowane produkty, począwszy od chleba i wina, na wyrobach mięsnych skończywszy. O ile sam gospodarz, właściciel takiego Strauße nie produkuje sam wieprzowiny, którą chciałby mieć w menu, zaopatruje się w nią u innego lokalnego hodowcy.
W menu z potraw znajduje się tylko kilka typowych dla okolicy potraw: Brägele, Leberle (kawałeczki wątróbki w sosie), Flammkuchen (płaski placek z kwaśną śmietaną, boczkiem i cebulą), Schlachtplatte (płyta zimnych mięs ze świeżo zabitej świni - m.in. świeża kaszanka, wędzony boczek i salceson), Bratwurst (kiełbasa na gorąco), za to spory wybór rewelacyjnych, wytwarzanych przez właściciela win. Owe wina zmieniły mój ogólny, nieprzychylny pogląd na wina niemieckie, w szczególności białym badeńskim muszę zwrócić honor - genialny Grauer i Weißer Burgunder, Gewürztraminer czy Sylvaner zachwycają świeżością, kolorem i aromatem.
Jedzenie w takich gospodach jest niezwykle smaczne, całkowicie nie do podrobienia. Dodatkowo na smak wpływa wspaniała atmosfera straussów, w których możemy dostać pled, rozłożyć się na trawie lub usiąść na drewnianych ławach i zajadać pyszne potrawy na dworze, popijając znakomitym winem w otoczeniu łagodnych, winnych wzgórz.
A my dodatkowo mieliśmy fantastyczne towarzystwo Gosi i Bartka, którzy przybliżyli nam klimaty i tradycje Badenii. Gosiu, Bartku jeszcze raz ogromne ne dzięki za wszystkie atrakcje i serdeczną gościnę, było naprawdę wspaniale! Mamy wielką ochotę na powtórkę pobytu w Badenii.:)
Ja zaś zachęcam wszystkich, którzy będą mieli okazję być w okolicy do poszukania straussów, to naprawdę unikatowe, bardzo przyjazne miejsce; pamiętajmy tylko, że gospody otwarte są tylko w sezonie rolniczym, czyli od końca marca do połowy października lub początku listopada (w zależności od pogody).
Składniki (na 2 duże porcje)
- 1 kg ziemniaków
- 2 łyżki butarisu, klarowanego masła lub 3 łyżki oliwy z pestek winogron
- pół pęczka szczypiorku
- sól morska, świeżo mielony pieprz do smaku
- zielona pietruszka do posypania
- maślanka lub kefir do podania (według uznania)
1.Ziemniaki obrać, wypłukać, osuszyć. Pokroić w niezbyt cienkie talarki, a najlepiej zetrzeć na szatkownicy. Dużą patelnię o grubym dnie (najlepiej żeliwną) dobrze rozgrzać i na gorącej rozgrzać tłuszcz.
2. Wrzucić ziemniaki i podsmażać na sporym ogniu, aby dokładnie się przypiekły - najwygodniej jest od czasu do czasu podrzucać patelnią, ponieważ mieszanie może połamać plasterki.
3. Kiedy większość plasterków nabierze złotego koloru, lekko je posolić, popieprzyć, zmniejszyć ogień i przykryć patelnię. Dusić ok. 15 - 20 minut (można w tym czasie przemieszać 2 razy).
4. Jeszcze raz doprawić do smaku solą i pieprzem, posypać posiekanym szczypiorkiem, dusić jeszcze 2 minuty; powinny być ładnie podpieczone i bardzo miękkie.
Podawać gorące, posypane natką pietruszki. Oryginalnie podawane są same lub jako dodatek do mięs, ja zrobiłam je na obiad i podałam do nich schłodzoną maślankę. Koniecznie wypróbujcie! :)
smakowałoby mi , szczególnie właśnie z maślanką - pycha!
OdpowiedzUsuńGenialne Kasieńko! I pięknie o tym napisałaś;-)
OdpowiedzUsuńoj tak, mi też już ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńTakie proste, a takie dobre :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia dla córki!
pieczone ziemniaki. Pycha :D pozdrawiamy Tapenda
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również i dziękuję! :)
UsuńJa bym jeszcze białego twarożku dorzuciła :) Pycha
OdpowiedzUsuńA też można i lubimy. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam!
OdpowiedzUsuńTakie ziemniaczki mogłabym jeść bez końca :)
OdpowiedzUsuńWspaniale wyglądają te ziemniaczki!
OdpowiedzUsuńŚwietnie spędziliście czas. A córce życzę powodzenia!:)
Dzięki, Majanko! :)Rzeczywiście, było super, chętnie pojechałabym jeszcze nie raz. :)
UsuńRobię podobne ziemniaczki, ale z boczkiem a ich największą zaletą jest łatwość w przygotowaniu i cudowny smak:)
OdpowiedzUsuńmniamuśne :)
OdpowiedzUsuńZnam i uwielbiam te ziemniaczki od dzieciństwa. Moja mama takie robiła i robi. To tez tradycyjnie polskie danie.
OdpowiedzUsuńmmmmmmm, nie ma to jak swojskie jedzenie :)
OdpowiedzUsuńo takie ziemniaczki to ja bym chętnie zjadła właśnie z maślanką :) Cudne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńjak miło znowu Cię widzieć :):)
OdpowiedzUsuńnieobecność całkowicie zrozumiałam, choć nadal nie wierzę, ze masz tak duża córę!
a ziemniaki pycha! uwielbiam takie :)
za kilka dni będę w dojczlandii :*
Ciebie Kasiu jak nie ma to nie ma ale jak już powracasz to mój apetyt sięga zenitu,a ja mam się przecież odchudzać i to tym bardziej że komunia syna już blisko a ja noszę rozmiar hahaha nie powiem ;)Nie mniej jest mi miło ,że już jesteś i to z tymi pysznymi ziemniaczkami:)Ja jestem typowa ziemniaczara i uwielbiam je pod każdą postacią a już pieczone czy smażone to moje ulubione.Ponieważ cię nie było nie aż wstyd się przyznać zapomniałam o twoich urodzinach.Wszystkiego najpiękniejszego Kasiu:)A córcia zda śpiewająco jestem przekonana:)Życz jej połamania długopisów ,ołówków i wszystkim co pisze (w przenośni oczywiście:)Całuję mocno i już nie znikaj!
OdpowiedzUsuńPyszności! Niby to tylko ziemniaki, ale wyglądają super
OdpowiedzUsuńCudowne, proste domowe jedzenie. Uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze POWODZENIA DLA CÓRKI :)) A po drugie uwielbiam takie ziemniaczki!!!! Pięknie u Ciebie wyglądają. Od razu zapachniało wakacjami.
OdpowiedzUsuńDlaczego ja wcześniej nie widziałam tego bloga??:) Fantastycznie przedstawiasz potrawy, aż się oderwać nie można. Od razu nabrałam ochoty do gotowanie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te ziemniaczki, moja mama robi najlepsze:)
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale. Przypomniałaś mi o pieczonych ziemniakach jakie czasem robimy ze znajomymi na działce. W wielkim żeliwnym dzbanie umieszczamy ziemniaki z dodatkami w ognisku, później trzeba cierpliwie poczekać aż ziemniaczki się upieką. Cierpliwość jest potrzebna bo komary zawsze kąsają niemiłosiernie, ale mówię Wam równie smaczne :) Twoje też mi się podobają mniam mniam :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twój blog od Margarytki. Bardzo mnie urzekł. Zrobiłam te ziemniaki. Użyłam młodych ziemniaków, masła klarowanego, ziemniaki pokroiłam na szatkownicy. Nie udało mi się zmieścić na raz na patelni teflonowej. Niestety bardzo mi się posklejały. Nie wiem, może były za cienkie? Albo za słaby ogień? W każdym bądź razie nie wyglądały tak jak Twoje na zdjęciu. W smaku jednak przez dodanie szczypiorku, a w drugiej wersji natki pietruszki dało niesamowity smak. Zawsze dawałam taką gotową przyprawę do ziemniaków, ale chyba odejdę od tego. Tylko martwi mnie, że tak strasznie mi się posklejały...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zuza
Droga Zuzo! Niezmiernie mi miło, że spodobały Ci się moje ziemniaczki (oraz mój blog), super, że je zrobiłaś. Generalnie te ziemniaczki trochę są posklejane, a bardziej mogły dokładnie z tych właśnie powodów, o których napisałaś - mogły być za cienkie (plasterki powinny mieć ok. 3 mm grubości) i mogłaś dać za słaby ogień - dopóki się wyraźnie nie zrumienią ogień powinien być dość mocny; w tym czasie należy też przesuwać ziemniaki na patelni, najlepiej potrząsając nią, podobnie, jak przy przewracaniu naleśników, tylko nieco mniej zamaszyście. :) Mam nadzieję, że pomogłam i następne Breaegele wyjdą mniej posklejane i brązowiutkie. >
UsuńHej !
OdpowiedzUsuńZnam te ziemniaki od 45 lat, są wspaniałe i też je robię. Nauczył mnie mój dziadek.
A tak jak piszesz Kasiu trzeba wrzucać je na dobrze rozgrzaną patelnie , smażyć ne większym ogniu i dopóki się dobrze nie przyrumienią nie przewracać, bo się rozwalą. Plastry kroję grubsze.
Pozdrawiam
Mariola