Nie mogłam uwierzyć, kiedy kilka dni temu ujrzałam piękny, jędrny i świeżutki szczaw w moim tureckim warzywniaku. W głowie natychmiast pojawiła się wizja zupy szczawiowej z jajeczkiem i przysłoniła mi wszystkie inne fantastyczne, mniej i bardziej egzotyczne warzywa i owoce (a muszę przyznać, że sklep jest pod tym względem wspaniały) tudzież obracając w gruzy moje, tak pieczołowicie opracowane, kulinarne plany na najbliższe dwa dni. Chwyciłam największy pęczek szczawiu i nie bacząc na zarazki, bakterie i brud (tak, tak, wiem...) ukradkiem pożarłam kilka liści. I chociaż z pewnością czuło się w smaku brak słońca, i tak był prawie idealny; rześki, kwaśny, zielony.
Nic nie zastąpi mi smaku szczawiu i nic nie jest w stanie przywołać takich wspomnień... Wiosna, zapach młodziutkiej trawy, wilgotnej ziemi, droga ze szkoły, gruby pęk młodych listków szczawiu zerwanych z łąki przy drodze, nieumytych, lecz wytartych o spodnie, ledwo ściśnięte w małej garści i gryzione jak kawałek kiełbasy.
Może dlatego tak bardzo lubię szczawiową zupę. :)
Składniki:
- 1,5 l bulionu warzywnego
- 1 szklanka ugotowanego na sypko ryżu typu parboiled
- 1 marchewka
- 1/2 korzenia pietruszki
- mały kawałek selera
- dowolny kawałek pora
- 1 duży pęczek szczawiu
- 2 łyżki masła
- 100 g kwaśnej śmietany 18%, bardzo dobrej jakości
- 1 płaska łyżeczka suszonego lubczyku
- szczypta kurkumy
- 1 łyżeczka cukru
- sól, pieprz do smaku
- siekany koperek do dekoracji
- kilka jajeczek przepiórczych
1. Bulion doprowadzamy do wrzenia. Warzywa kroimy w drobną kostkę, pietruszkę selera i marchew gotujemy do miękkości w bulionie. Jajeczka przepiórcze gotujemy na twardo (ok. 5 minut). Obieramy ze skorupek, przekrawamy na połówki.
2. Szczaw siekamy. Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy pora, smażymy aż się zeszkli, dodajemy szczaw, dusimy 3 minuty na średnim ogniu.
3. Do bulionu dodajemy szczaw i pora, zagotowujemy, przyprawiamy solą, pieprzem, lubczykiem i kurkumą.Gotujemy jeszcze 3 minuty. zestawiamy z ognia i łączymy ze śmietaną (najpierw kilka łyżek zupy mieszamy w kubku ze śmietaną i dopiero tak zahartowaną wlewamy do zupy, inaczej śmietana może się zwarzyć w gorącej zupie!).
4. Do talerzy nakładamy porcje ryżu, nalewamy zupę, dekorujemy siekanym koperkiem i połówkami przepiórczych jajeczek. Smacznego!
o tak! bardzo pyszna zupka, ale ja poczekam aż będę mogła świeżego szczawiu sama nazbierać :) przy tegorocznej pogodzie to chyba już niedługo
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, całkiem inaczej niż moja, nigdy nie dodawałem lubczyku, ciekawy pomysł :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMmmm, pyszności, uwielbiam wszystkie kwaśne zupy :) Szczawiowa jest w czołówce moich ulubionych zup :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zupę szczawiową ;)
OdpowiedzUsuńpoczekam na świeży
OdpowiedzUsuńPyza - no taki z łąki to najlepszy, ale już nie mogłam się powstrzymać! ;)
OdpowiedzUsuńKermeet - z tym lubczykiem też zaeksperymentowałam, smakował mi bardzo rosół z dodatkiem tego ziółka i dodałam. Podnosi smak na eleganckie wyżyny... :D
Shopaholic, Paulina - no to zupełnie jak ja! ;)
Beata - ale to był świeży! Prosto z Turcji! ;)))
jaka apetyczna, świetnie wygląda z tymi jajkami :)
OdpowiedzUsuńjak mieszkasz w Turcji to ok
OdpowiedzUsuńO, z ryżem nie znałam, ale wygląda smakowicie:) U mnie dziś prosta sałatka, a już żurek - też mi się wydaje jakoś wykwintny:)))
OdpowiedzUsuńAle cudna zupa! Uwielbiam szczawiową! :) Ja dodawałam lubczyk do botwinki, tez świetnie smakuje!:)
OdpowiedzUsuńMieszkasz w Turcji?
Pozdrowienia:)
Beata, Majana - haha :D nie,mieszkam w Monachium, ale chodzę na zakupy do tureckiego warzywniaka; warzywa i owoce są sprowadzane m.in. z Turcji :)
OdpowiedzUsuńNieśka - a żurek mieliśmy wczoraj, Prezydent gotował ;)
Majana - bardzo dziękuję, lubczyk to trochę u nas pomijana przyprawa, a szkoda! ;)
Wykrywacz - och, dziękuję za kolejny przemiły komentarz! ;)
aaa, no to teraz wszystko jasne ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cudna zupa :)
OdpowiedzUsuńPrzywołałaś moje wspomnienia z dzieciństwa.
Ja wracałam ze szkoły przez las, była po drodze polana pełna szczawiu a dookoła rosły konwalie.
Czasem z Bratem przynosiliśmy do domu pełne naręcza zielonych listków, wtedy mama robiła nam szczawiową z jajkiem :)))
Muszę zrobić taką zupę.
Niemcy to teraz właściwie Turcja, więc jesz lokalnie :D
OdpowiedzUsuńja jednak poczekam
Pamiętam, jak byłam mała, chodziłam z Tatem na łąkę zbierać szczaw... I to są moje jedyne miłe wspomnienia, jeśli chodzi tą zupę:( Ja nie lubię i nigdy nie lubiłam, sama nie wiem dlaczego:(
OdpowiedzUsuńAldi- bardzo się cieszę, że też masz podobne wspomnienia, coś pięknego... ;)
OdpowiedzUsuńBeata - no jeszcze jedno pokolenie i będziemy na osiołkach jeździć! :P :D
Asiek - rozumiem Cię doskonale, ja np. nie znosiłam szczawiowej mojej ciotki i na stołówkach. ;) Ale fajnie, że tobie sam szczaw też się miło kojarzy! ;)
szczaw w styczniu? Ty szczęściaro, ja w łodzi nigdzie nie widziałam.
OdpowiedzUsuńa tak uwielbiam szczawiową!
ja zamaist ryzu dodaje kartofelki w kostke pokrojone:)
OdpowiedzUsuń