Nie ma się co rozwodzić nad korzyściami płynącymi z jedzenia tej szlachetnej ryby (oraz oczywiście wszystkich innych ryb!). Wszystko zostało już powiedziane i napisane. Ale według mnie to właśnie łosoś ma najwspanialsze walory smakowe ze wszystkich ryb, jakie jadłam.
To moja ostatnia inspiracja:
600 g łososia (filet lub dzwonka)
1 mała cytryna
sól, pieprz
3 łyżki masła
Sos maślano-cebulowy (do zapiekania)
1 mała cebula
5 łyżek oliwy z oliwek (zwykłej do smażenia, nie może być extra virgin!) lub olej o neutralnym smaku (rzepakowy, z pestek winogron, kukurydziany)
6 łyżek wody
1 łyżeczka brązowego cukru
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki tymianku
szczypta przyprawy warzywnej (typu vegeta)
Sos limonkowo-bazyliowy:
1/2 limonki
1-2 ząbki czosnku
1-2 ząbki czosnku
1 jogurt naturalny niesłodzony (najlepiej grecki lub bułgarski)
5 gałązek bazylii
1 łyżeczka białego octu balsamicznego
1/2 łyżeczki białego pieprzu
1/2 łyżeczki soli (lub do smaku)
1 łyżeczka brązowego cukru
Piekarnik wstawiam na 200° C, żeby się rozgrzał.
Składniki sosu miksuję, wstawiam do lodówki (powinien być zimny, kiedy będziemy go podawać).
Na małej patelni rozgrzewam na średnim ogniu 2 łyżki oliwy. Cebulę kroję w drobną kostkę i wrzucam, żeby się zeszkliła. Zmniejszam ogień i przykrywam patelnię. Duszę ok. 10-u minut. Potem dodaję sól, cukier, szczyptę vegety i tymianek, wodę i duszę pod przykryciem kolejne 5 minut. Wlewam łyżeczkę octu, przykrywam na dalsze 5 minut, dodaję masło, zestawiam z ognia, nie zdejmując pokrywki.
Umyte i osuszone kawałki łososia rozkładam na talerzu i szczodrze wyciskam cytrynę, odstawiam na ok.1 godzinę, obracając kawałki od czasu do czasu. Następnie lekko osuszam, nacieram solą i pieprzem i odstawiam na 10 min. Rozgrzewam dobrze 4 łyżki oliwy i smażę z dwóch stron przez 3-4 minuty na dość silnym ogniu.
Do naczynia żaroodpornego wlewam cebulowo-masłowy sosik, układam kawałki podsmażonego łososia i wstawiam do nagrzanego piekarnika, włączam funkcję "grill". Piekę ok. 10-15 minut.
Wykładam na talerze, polewając kawałki łososia w połowie sosem z pieczenia. Drugą połówkę sosem limonkowo-bazyliowym. Podaję z ziemniakami z wody i sałatą z kremowym vinegrettem. Smacznego!
Bardzo lubię łososia, jednak proponuję C spróbowac kiedyś andacza gotowanego na parze, łosoś odejdzie w zapomnienie :)
OdpowiedzUsuńSuper przepis :)
Jak tylko kupię gdzieś sandacza, na pewno wypróbuję, bo dotąd jadałam tylko pieczonego lub grillowanego! ;) Dziękuję za komentarz, Domi!
OdpowiedzUsuńUwielbiam łososie w każdej postaci;) Najpyszniejsza ryba ze wszystkich!
OdpowiedzUsuńuwielbiam taki sos jak zaproponowałas. fakt, nigdy nie probowalam go z lososiem, wiec chyba najwyzsza pora :)
OdpowiedzUsuń