Chociaż jestem zakochana w kuchni azjatyckiej (niektórzy nawet twierdzą, że pewnie mam już skośne oczy od takiego jedzenia!), to nie uwierzycie, ale jeszcze nie jadłam wietnamskich sajgonek! ;) W Niemczech są one nazywane Frühlingsrollen (wiosenne roladki,krokiety) i można je dostać w każdej knajpie chińskiej, tajskiej, japońskiej, koreańskiej czy wietnamskiej, a nawet w wielu europejskich (jako Finger Food), jednak są one zrobione z ciasta przypominającego ciasto filo lub makaronowe, nie zaś z papieru ryżowego.
Dlatego jest to moja pierwsza styczność z tymi oryginalnymi sajgonkami. Zresztą tych z ciasta z mąki pszennej też nigdy nie robiłam sama. Być może dlatego moje sajgonki nie wyszły takie, jakbym sobie tego życzyła, niemniej były przepyszne. I nic nie szkodzi, że większość mniej lub bardziej popękała w trakcie smażenia, 2 całkiem się rozpadły a reszta nie była tak krucha jak powinna - zniknęły wszystkie 25 sztuk, jak tylko Prezydent wrócił z pracy! ;)
Zostało mi jeszcze 2/3 papieru ryżowego i korzystając z porad pozostałych dziewczyn-blogerek,
5. Sylwia http://pozeraczka.wordpress. com/
6. Paulina http://www. tryingtocookandbake.blogspot. com/
które uczestniczyły we wspólnym "sajgonkowaniu" powinno mi się też udać zrobić tak ładne i chrupkie sajgonki. Za inicjatywę i pomysł dziękuję Basi, która przywiozła dla nas ten przepis prosto z Wietnamu. ;)
Składniki:
- 12-14 arkuszy papieru ryżowego (wzięłam 25)
Nadzienie:
- 5 dag makaronu ryżowego (nie dałam i źle zrobiłam, bo dać trzeba, gdyż ten makaron ma w farszu kluczowe znaczenie - wchłania nadmiar wilgoci...)
- kilka grzybków mun, namoczonych i posiekanych w cieniutkie paseczki (dałam ok. 10 sztuk)
- 2 posiekane dymki
- 1 nieduża marchewka posiekana w julienne
- 1 pietruszka
- kawałek selera
- 1 myły rzepka
- 3 łyżki kim chi wraz z zalewą
- kawałek zielonej części pora
- garść pokrojonej w krążki zielonej cebulki
- 2 łyżki drobno startego imbiru
- 3 łyżki posiekanej grubo kolendry
- garść kiełków fasoli (zblanszowanych i osuszonych) lub innych kiełków
- 250 g mielonej wieprzowiny (można zamienić np. ugotowanymi posiekanymi krewetkami) - nie dałam
- 1 roztrzepane jajko
- ½ łyżeczki pieprzu
- 2 łyżki sosu rybnego
- 2 łyżki sosu sojowego (dałam od siebie)
- sól do smaku - nie dałam
- 2-3 malutkich drobno posiekanych chilli
- 3 ząbki czosnku
- ¼ szklanki cukru
- 3 łyżki soku z limonki
- 1 łyżka octu ryżowego
- 3 łyżki sosu rybnego
- ½ szklanki wody
- ½ łyżeczki soli
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1. Mój farsz warzywny - starłam warzywa na tarce w "julienne" - drobniutką zapałkę, pora w wąskie paseczki. Namoczone i osuszone grzyby podsmażyłam krótko z dymką i imbirem na silnym ogniu, dolewając po łyżce sosu rybnego i sojowego. Dodałam do warzyw razem z kiełkami i szczypiorem, wymieszałam ze sparzonymi kiełkami i roztrzepanym jajkiem, doprawiłam pozostałą łyżką sosu rybnego i sojowego.
2. Mój farsz kim chi - 1 mała marchewkę i w małą rzepkę starłam na tarce, posiekałam kim chi na paski, dodałam małą garść kiełków, doprawiłam zalewą spod kim chi (2 łyżki), po 15 minutach odlałam nadmiar soków.
A to farsz mięsny Basi:
1. Makaron namaczamy zgodnie z przepisem na opakowaniu, odcedzamy i dokładnie tniemy na krótkie kawałki. Dodajemy wszystkie składniki nadzienia, mieszamy i ostatecznie doprawiamy. 2. 2. Kiedy nadzienie jest gotowe przygotowujemy mocno ciepłą wodę do moczenia papieru ryżowego (najlepiej aby wodę wlać do miski lub garnka o takiej średnicy aby łatwo było moczyć arkusze papieru). Moczymy arkusz papieru przez chwilkę, miękki kładziemy na desce do krojenia, osuszamy papierem kuchennym, jeśli będzie zbyt mokry, nakładamy łyżkę farszu bliżej siebie. Boki papieru zakładamy do środka, ciasno, tuż przy nadzieniu. Dolną część papieru zakładamy na już złożone boczne skrzydełka i nadzienie, następnie zaczynamy ciasno zwijać uważając, aby nie rozerwać papieru ryżowego. I tak postępujemy aż do wyczerpania składników.
4. Odstawiamy na min 1 h, przykrywamy folią. Sajgonki smażymy na głębokim oleju roślinnym do złocistego koloru, powinny stać się chrupiące.
* wprowadziłam swoje uwagi do przepisu Basi, aby następnym razem uniknąć błędów
ślicznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńale nakombinowałaś :D dzięki za wspólną zabawę
OdpowiedzUsuńNo cóż, robiłam w piątek, to trochę musiałam. :P
Usuńdzięki za wspólną zabawę :)
OdpowiedzUsuńdo następnego :)
Powiem tak:1.uwielbiam te cudenka,cos kiedys nawet probowalam sama robic,ale bylo u mnie podobnie jak u Ciebie ze popekaly,ale zniknely wszystkie.
OdpowiedzUsuń2.niezle sie napracowalas,takie malenstwa zrobic,do tego farsze i sosy...gratuluje i zazdroszcze jedzonka:)
Ja już wiem, że farsz nie może być mokry, papier też trzeba odsączyć z nadmiaru. A sos robiłam jeden, tylko słodki chili, pozostałe to sos sojowy i sambal oelek, a więc gotowe. ;) Dziękuję za wizytę! ;)
UsuńWidzę, że sajgonki są do wyboru, do koloru, pięknie i pysznie;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspólną i smaczną zabawę;)
Dzięki, Ewa! ;) Robiłam 2 farsze, akurat kim chi było ukiszone i nie mogłam sobie odmówić wykorzystania. ;)
UsuńWersja z kim chi bardzo mi się podoba, chyba będę musiała sie w końcu zaopatrzeć w ten specyfik koreański.
OdpowiedzUsuńDziekuję i pozdrawiam :)
ależ Ci boskie wyszły:) fajny farsz:)
OdpowiedzUsuńdziękuję za wspólne gotowanie:*
Bardzo ładnie Ci wyszły sajgonki :) Dziękuję za wspólne sajgonkowanie :) :*
OdpowiedzUsuńrobiłam niedawno sajgonki, fajna sprawa
OdpowiedzUsuńJakie ładne są te sajgonki. Pyszna sprawa. Jadam rzadko, ale lubię.
OdpowiedzUsuńA sama robiłam wegetariańskie, smaczne były.
Pozdrówki
ale ładnie podane:))) ja robiłam i jadlam raz w zyciu;) chyba musze powtorzyc bo nawet mi smakowaly
OdpowiedzUsuńWygladają wspaniale! Dotej pory robilam sajgonki tylko raz, ale tak mi się Twoje spodobały, że chyba niedługo znowu spróbuję:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam sajgonki, też mi się rozpadają i pękają w trakcie smażenia, dzięki za przepis na słodki sos chilli:)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi takiego smaka, że dzisiaj kupiłam papier ryżowy:) Do tej pory robiłam tylko spring rollsy na zimno, teraz koniecznie muszę wypróbować Twoje!
OdpowiedzUsuńTeż jestem zakochana w kuchni azjatyckiej, więc nawet od samego patrzenia na nie mi przyjemnie :) A ile pysznych smaków ukryłaś w środku!
OdpowiedzUsuńZawsze mnie rozwali tymi zdjęciami. Kiedyś w końcu umrę z zachwytu. Moje sajgonki "wybuchały" jedne po drugich,kilka ocalało, aż zniechęcony resztę upiekłem w opiekaczu, bez tłuszczu, były OK.
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo je polubiłam , szczególnie te akurat bez mięsa. Jakoś staram się samemu całkowicie z niego zrezygnować. Super mi pasuje dodatki z pietruszką, marchwią, mogą być grzyby i super też pasuje dobrze ugotowany ryż. Także warto spróbować z dobrym pieczonym jabłkiem. Warto z tym eksperymentować od siebie dodam też takie nietypowe pomysły http://www.open-youweb.com/jak-zrobic-sajgonki/ tego ostatniego nie polecam bo jest dziwny.
OdpowiedzUsuń