Grzanki prezydenckie zawdzięczają swą dumną nazwę osobie, która je wymyśliła i robi je najpyszniejsze na świecie. Tak, tak, nie śmiejcie się, te grzanki to naprawdę pomysł i wykonanie samego Prezydenta! Zostały zresztą w całości wymyślone i do dziś wykonywane dla Prezydentowej. Prezydentowa oczywiście była zachwycona już za pierwszym razem i kilka razy w tygodniu życzy sobie grzanki na kolację, gdyż jest to chyba jej ulubiona przekąska. :)
Uwielbia też czerwone hiszpańskie lub włoskie wino, które jej zdaniem niezwykle do Grzanek Prezydenckich pasuje.
Są oczywiście przeróżne wersje moich prezydenckich grzanek, ostatnio zachwycam się takimi a la bruschetta - z pomidorami, czosnkiem, cebulą i mozzarellą lub innym serem, na który akurat mamy ochotę.
Jak następnym razem Prezydent będzie mi robił grzanki, poproszę o takie ze szpinakiem, bo mogłabym je jeść tonami, żeby chociaż pokazać Wam, jak wyglądają, bo przecież nie możecie spróbować.:))
No chyba, że sami sobie zrobicie p o d o b n e. Bo prezydenckie są tylko te... :)
Grzanki Prezydenckie
Składniki:
- 1 ciabatta (taka w folii do podpieczenia)
- masło do smarowania
- 2 pomidory
- 1 ząbek czosnku
- 1/2 czerwonej cebuli
- kilka oliwek
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- sól, pieprz do smaku
- 70g mozzarelli
- 70 g cheddara
- szczypta płatków chili i oregano
- kilka listków świeżej bazylii
Pomidory sparzamy, obieramy ze skórki, kroimy w dużą kostkę, wrzucamy do miski, liście bazylii kroimy w niezbyt cienkie paski, wrzucamy do pomidorów, wszystko przyprawiamy solą, pieprzem i oliwą z oliwek. Delikatnie mieszamy i odstawiamy. W tym czasie nastawiamy piekarnik na 190°C i kroimy ciabattę na kromeczki 7-8 mm. Smarujemy lekko masłem, kładziemy po dużym, cienkim półplasterku czerwonej cebuli, na to nakładamy po 1-2 łyżki przyprawionych pomidorów, kładziemy po kilka kostek sera na każdą grzankę. Nie mieszamy serów na jednej grzance, tylko połowę grzanek robimy z cheddarem, a połowę z mozzarellą.
Oliwki kroimy na plasterki lub półplasterki, dekorujemy grzanki.
Posypujemy pieprzem, oregano i płatkami chili. Wkładamy do gorącego piekarnika na ok. 10 minut, aż się lekko zrumienią. Jemy natychmiast po wyjęciu z piekarnika, prosto z blachy, bo szybko stygną.
Napisałam tego posta i chyba dziś znów sobie zamówię grzanki u Prezydenta! :)
pyyyycha! jak ja lubię takie proste grzaneczki, chyba się wproszę chociaż na jedną :-)
OdpowiedzUsuńFajne grzaneczki, skoro mnie tak gorąco ciągle do siebie zapraszasz, to chyba się w końcu zdecydowałam :D
OdpowiedzUsuń