Niedawno Maggie, ku mojemu osłupieniu wstawiła moją ukochaną zupę na swojego bloga. Malajska zupa laksa (także narodowa potrawa Singapuru) jest rzadkością w Europie i trudno ją nawet dostać w azjatyckich restauracjach w Niemczech. Nie spodziewałam się, że jeszcze ktoś może ją znać i lubić! ;) Tak, tak, ja wiem, że nie mieszkam w pępku świata i nie powinnam się dziwić, że inni też mogą lubić jakieś egzotyczne dania, podobnie jak ja! :)
Jednak bardzo proszę osoby, którym znana jest ta zupa o komentarz na dole! ;) Koniecznie!
Ja odkryłam ją w orientalnym barze szybkiej obsługi w Monachium - "China Express", gdzie zawsze jadałam zupy, bo nie lubię bufetu, w którym potrawy są podgrzewane przez cały dzień. Zupa laksa pojawiła się tam 1,5 roku temu jako nowość i musiałam jej spróbować. Od tamtej pory bardzo chciałam ją zrobić w domu.
Maggie robiła swoją laksę z gotowej kupionej pasty, ja robię już pastę sama. Oczywiście można ją spokojnie kupić, jest bardzo dobra, aIe zrobienie jej wcale nie jest trudne, ani czasochłonne. Pokażę po kolei i zachęcam wszystkich amatorów azjatyckich zup do robienia każdej pasty-bazy samodzielnie, efekt jest doskonały.
I jeszcze jedna uwaga do laksy: zupie tej tak naprawdę smak nadają dwie rzeczy.
Pierwsza to roślina, uznawana w krajach Azji Środkowo-Wschodniej za warzywo, o polskiej nazwie wilec wodny lub szpinak wodny, zwana też zielem laksa lub Morning Glory.
Druga to nasiona (ang. Candlenuts, orzechy kirimi) drzewa nazywającego się po polsku tung molukański, które są bardzo tłuste (ok. 60% tłuszczu) i mają szerokie zastosowanie (m.in. rozgniecione służą do oświetlania, stąd angielska nazwa) oraz niezwykłe właściwości. Poczytajcie sobie!
Składniki
Pasta-baza:
3 orzechy kirimi
1 łyżeczka ziaren kolendry
1 łyżeczka pasty krewetkowej (dla wegan -można zrezygnować z tej opcji i dać dodatkowo łyżeczkę zółtej pasty curry)
1 łyżeczka czerwonej pasty curry
2 małe papryczki chili
2-centymetrowy kawałek galangi lub imbiru
2-centymetrowy kawałek galangi lub imbiru
1 łyżeczka kurkumy
1 szalotka drobno pokrojona
Poza tym potrzebujemy:
1 duży pęczek Morning Glory, czyli szpinaku wodnego
100-150 g makaronu azjatyckiego pszennego lub ryżowego
500 ml azjatyckiego bulionu lub bulionu drobiowego oraz gotowane mięso kurczaka np. z tegoż bulionu, ewentualnie bulionu warzywnego (opcja wegańska)
2 łyżki sosu rybnego
3 łyżki sosu sojowego
sok z połowy limonki
2 łyżeczki cukru trzcinowego
200 ml mleczka kokosowego
2 łyżki oleju rzepakowego lub z pestek winogron
Przybranie:
gotowane mięso kurczaka(weganie mogą dać dodatkowo paski kapusty pekińskiej)
1 filiżanka świeżych kiełków sojowych lub fasoli mun
smażony, panierowany ser tofu /kroimy w plastry, każdy obtaczamy w mące(ziemniaczana i pszenna w proporcji 1:1), roztrzepanym jajku i ponownie w mące i smażymy na małym ogniu (nie może się przyrumienić) w głębokim tłuszczu/
zielona cebulka
zielona kolendraBulion podgrzewamy, wrzucamy Morning Glory, gotujemy na niewielkim ogniu pod przykryciem ok. 15 minut. Wyciągamy zielsko i zostawiamy wywar na malutkim ogniu.
Składniki pasty, ucieramy w moździerzu na gładką masę.
Na patelni rozgrzewamy olej, smażymy pastę ok. 2-3 minut, dodajemy sos rybny i sos sojowy, smażymy następne 3 minuty. Wlewamy mleczko kokosowe, dodajemy cukier, gotujemy 5 minut.Na patelnię wlewamy filiżankę wywaru, gotujemy 2 minuty, wlewamy zawartość patelni do garnka z bulionem, zagotowujemy, jeśli trzeba doprawiamy do smaku sosem sojowym.
Zostawiamy na wyłączonym gorącym palniku i przygotowujemy miseczki.
Do każdej nakładamy sporą kupkę gorącego makaronu, kładziemy obok niego pokrojony na paski panierowany tofu (powinien być ciepły), ciepłe mięso z kurczaka (lub przelane wrzątkiem paski kapusty pekińskiej), kiełki soi, zalewamy bardzo gorącą zupą, posypujemy zieloną cebulką i kolendrą. Zjadamy natychmiast, póki gorące. Przepyszne!
Zupa zgłoszona do powyższej akcji.
Zupa wyglada na smaczną :) Ale w życiu takiej nie jadłam i pewnie nie zjem ...
OdpowiedzUsuńE tam, nie zjesz. ;) na pewno nadarzy się okazja, warto spróbować! Polecam, bo smak niezwykły! ;)
OdpowiedzUsuńFajna opcja:) muszę się tylko zastanowić co czym pozastępować:)
OdpowiedzUsuńdla wege wersji oczywiście:)
Bardzo apetyczna zupa. Ostatnio rozsmakowałam się w szpinaku wodnym.
OdpowiedzUsuńTak, zupa jest naprawdę super. ;)
OdpowiedzUsuńA szpinak wodny podobno też można z boczkiem zasmażyć i warzywami, ale nie jadłam go inaczej, jak w zupie. Cieszę się, że też lubisz. ;)
Wygląda na niesamowicie pożywną... Ciekawe jak smakuje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Asiek
Przyjedziesz, to Ci ugotuję. ;))
OdpowiedzUsuńA pożywna jest bardzo, jak większość azjatyckich zup
wystarcza na zaspokojenie głodu prawie na cały dzień. ;)
Juz wiesz, ze zupa jest mi znana, ale oczywiscie zgodnie z prosba dopisuje komentarz.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze mozliwosci ugotowania zupy w tym wariancie, bo ja nie mam mozliwoci zdobycia ani orzechow kemiri, ani szpinaku wodnego i nie wiem, ktorego z nich bardziej nie jestem w stanie zdobyc. Te kemiri wygladaja jak makademia, ale nimi nie sa i ponoc lepiej zastapic je orzechami nerkowca w proporcji 5 orzechow nerkowca na 1 orzech kemiri.
W kazdym razie zamiennik sprawdzil sie w daniach kuchni indonezyjskiej.
Szpinak wodny probowalam zamowic w Kuchniach swiata, bo mieli na liscie zamowieniowej, ale jak na razie nie udalo sie. Widac tylko w Stolicy mozna kupic.
Robilam wersje z kurczakiem i wersje z kurczakiem i dynia i jeszcze ta bardziej tradycyjna z krewetkami, tofu i jajkiem. To wszystko to laksa typu curry, gdzie podstawa jest mleko kokosowe. Jest jeszcze laksa typu assam, gdzie podstawa jest pasta z tamaryndu. Tej nie robilam, ale teraz to chyba sie czuje zobligowana. Poczekam jak mi naprawia aparat i cos skonstruuje.
A Twoja zupa wyglada zabojczo, az za bardzo.
Piękne zdjęcie...
OdpowiedzUsuńOj Prezydentowa, Ty zawsze kusisz pięknymi zdjęciami, tak że aż ślinka mi leci :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu, Becia - bardzo się cieszę, że zdjęcia wam się podobają i że... spełniają swoją rolę! :))
OdpowiedzUsuńI ja tej zupy nie zrobię chcąc zachować oryginalne składniki - kilku składników na pewno nie zdobędę. Szkoda...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Z przyjemnością patrze na zdjęcie zupy i czuję jak pracują moje kubki smakowe. Niestety ja też tego dania nie przygotuję z powodu braku dostępu do oryginalnych produktów. Pozdrawiam Ludka
OdpowiedzUsuńi ja się podpisuje - uwielbiam laksę! :)) nawet w w mojej małej wiosce udało mni się wyszystko zakupić przez internet - i jak dla mnie rządzi :)) czasami jeszcze dodaję tofu dla większej gęstości!
OdpowiedzUsuńokolice Kielc pozdrawiają kolejną zakochaną w laksie:)
Jadlam laksę zarowno z Malezji, jak i Singapurze. Jedna z najbardzieje typowych potraw - wlasnie przegladam przepisy. Misja - odtworzenie smaku :) Dzieki!
OdpowiedzUsuńPamiętam tę zupę, na pewno by mi smakowała. Ciekawe czy w PL można znaleźć to ładne zielsko:) A sposób na tofu zapamiętam, pewnie można panierowane podać po prostu z sosem np. pomidorowym? :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych azjatyckich smaków, nie mam pojęcia gdzie mogłabym dostać te składniki, więc muszę obejść się smakiem :(
OdpowiedzUsuńZupę polecała Agnieszka Perepeczko w swojej książce "Śniadanie w łóżku i inne rozkosze ... kulinarne" z 2006. Był to przepis Elżbiety Guzowskiej z wykorzystaniem krewetek tygrysich, białej ryby i kurczaka. Zrobiłam z pominięciem krewetek - pyszna!
OdpowiedzUsuńJa jestem uzalezniona od curry laksy ;) Najlepsza jaka do tej pory jadlam, to w restauracji Hare and Tortoise w Londynie. Jest tak duza i bogata w skladniki tj. kurczak, krewetki, krab, tofu, ze malo kto jest w stanie zjesc ja w calosci :) Podaje stronke http://www.hareandtortoise.co.uk/
OdpowiedzUsuńWróciliśmy niedawno z Malezji, i tam też wpadła nam w oko laksa. Pozwolisz, że posłużę się Twoim przepisem? Z zachowaniem informacji oczywiście, ze pochodzi od Ciebie?
OdpowiedzUsuńTroche przyszlo nam czekac na odpowiedz, wiec uznalem brak odpowiedzi za odpowiedz twierdzaca :)
UsuńWitaj :)
UsuńBardzo mi przykro, że tak długo kazałam czekać na siebie, ale już jestem i wyrażam wielką radość za realizowanie moich przepisów. Odpowiedź zatem byłaby i tak twierdząca. :)
kocham te zupe. w singapurze jadlam ja wiadrami. jest przepyszna. szkoda ze w polskich warunkach praktycznie nie do zrobienia :(
OdpowiedzUsuń